Dziewczynka nie miala szans. Jonatan widzial wyraznie Szesc Znakow nad jej glowa. Dzis, moze jutro pojawi sie Siodmy i to bedzie koniec.
- Uratuj moje dziecko - kobieta kleczaca u jego stop wciaz nie dawala za wygrana. Jej ochryply glos drzal od dlawionego szlochu.
- Blagam. Zrobie wszystko, byle zyla - grad pocalunkow obsypal dlonie Jonatana - przeciez Bog nie chce mi jej odebrac, prawda? Ty ... ty potrafisz ... jestes Swiety ... On ciebie wyslucha ... wyslucha, prawda?
Jonatan polozyl dlonie na glowie kobiety i mimo woli przyjrzal sie jej Wrotom Zycia. Dwa ... tylko dwa ...
- Sprobuj mi to wyjasnic - poprosila Eliza - nie spotkalam jeszcze nikogo takiego jak ty.
- Ja tez nie. - Jonatan ze smutkiem popatrzyl w ognisko - Byc moze jestem jedynym widzacym Znaki. Wiem, ze to dar od Boga ... czasem ciezko udzwignac Jego dary ...
Zapadla cisza przerywana jedynie trzaskaniem drew. Eliza stracila nadzieje na opowiesc, kiedy Jonatan podjal watek:
- Wszyscy rodzimy sie z Pierwszym Znakiem, Pierwsza Pieczecia,, Skaza na Wrotach Zycia ... Pietnem Smiertelnosci. Wszyscy: my ludzie, wy gnomy, niziolki, krasnoludy ... Jedynie elfy nie maja tej Skazy. A potem, potem pojawiaja sie nastepne. Im wiecej Znakow, tym pewniejsza smierc w najblizszej przyszlosci. Drugi i Trzeci nie sa jeszcze powodem do niepokoju. Wiekszosc z nas nosi dwa lub trzy. Dopiero Czwarty jest sygnalem, ze Smierc zaczyna sie niecierpliwic. Wiele razy zmazywalem Czwarty Znak i odpedzalem Ja od upatrzonej ofiary. Piaty, to przedsionek grobu. Tylko raz, jeden, jedyny starlem Piaty Znak. Duzo za to zaplacilem, ale teraz znam granice moich mozliwosci. Szosty pojawia sie na kilka chwil, czasem kilka godzin przed koncem. Wyrok juz zapadl. Egzekucja nastapi, gdy tylko pojawi sie Siodmy Znak Smierci ...
- Wiec ty nie tylko widzisz Znaki. Potrafisz je scierac. W ten sposob zmieniasz przeznaczenie ...
Jonatan gwaltownie podniosl glowe. Spogladajac wprost w oczy Elizy powiedzial wolno: - Nie ma zadnego przeznaczenia. Jest tylko Wola i Dzialanie wyszstkich istot Universum. W tym Jej wola i Jej dzialanie. Znaki mowia jak bardzo sie kims interesuje. Scierajac je ... no ... zmniejszam to ... zainteresowanie. Zreszta, Znaki moga ustepowac same. Smiertelni potrafia je scierac. Rzadko wygrywamy walke ze Smiercia ... i nigdy do konca ...
- Czy moge cie o cos spytac? - glos Elizy drzal lekko.
- Pytaj.
- A ja ... ile ja ich nosze?
Jonatan usmiechnal sie cieplo. - Cztery ... ale ty prowadzisz niebezpieczne zycie. Nim sie rozstaniemy sprobuje zmazac te trzy, choc sadze, ze za tydzien znowu bedziesz je nosic. Pewnie nie pojawilyby sie gdybys zmienila tryb zycia. Wiem, wiem, nie zrobisz tego.
- Twoje zycie tez nie jest najbezpieczniejsze ... Ile ty ich nosisz? - Jonatan zbladl.
- Nie wiem. Jedyna osoba u ktorej nie widze Znakow jestem ja. Nie moge ich zmazywac. Bog jest madry ... On wie dlaczego ... Ale ... nie wyobrazasz sobie jaka tortura sa te pytania, ktore stawiam sobie sto razy na dzien: "Ile?" i "Czy to juz dzis?".
Nie chciala umierac. Kazda drobina swojego jestestwa walczyla o kolejny haust zycia. Jeszcze raz ... i jeszcze ... Jonatan polozyl rece na rozpalonej glowce. Dziewczynka otworzyla oczy. Popatrzyla calkiem przytomnie, a jej spojrzenie wyrazalo dzika determinacje: "Bede zyc! Bede zyc!".
- Bedzie zyc - Jonatan ze zdziwieniem uslyszal swoj glos. Jednoczesnie zrozumial, ze powiedzial dokladnie to, co nalezalo powiedziec. - Co moge zrobic?
"Niewiarygodne" - pomyslal - "jak wiele nadziei moga wzbudzic dwa proste slowa: bedzie zyc".
- Idz do swiatyni i modl sie.
Kiedy wyszla, dodal glosno: - Bede potrzebowal twoich modlitw ...
- Znowu sie spotykamy.
- Tak.
- Czy mowilam ci juz, ze mnie draznisz? Twoj czas sie zbliza.
- Czuje to.
- A jednak znowu sie spotykamy. Jestes glupcem.
- Byc moze. A teraz zetre Szosty Znak.
- Sadzisz, ze starczy ci sil? Jeszcze nigdy tego nie probowales.
- "Wierze, ze jestem Twoim stworzeniem, o najwyzszy z bogow, Tilmarze. To Ty uczyniles mnie z niczego. Znasz kazda odrobine mego ciala, znasz wszystkie moje zamysly. Dales mi dusze niesmiertelna i prawo ksztaltowania wlasnego przeznaczenia ..." dlaczego sie smiejesz?
- Bo ty naprawde w to wierzysz!
- "... Nie ma wiekszej laski."
- Odstap od niej.
- Nie!
- Imponujesz mi. Naprawde. Dlatego proponuje ci uczciwy uklad. Ty odstapisz, a ja oczyszcze Wrota Zycia trzech wskazanych przez ciebie istot.
- Dlaczego?
- Traktuj to jako hold, ktory skladam twojemu duchowi, wytrwalosci i prawosci. Co ty na to?
- ...
- A propos, ciekawe co sie dzieje z twoja matka? Kiedy sie z nia rozstawales, miala tylko Pierwsza Pieczec, ale teraz, moglabym przysiac, ma ich wiecej.
- Moja matka ...
- Milo tak powspominac, co? Moze tylko to ci pozostanie. A przeciez ona moze zyc jeszcze dlugie lata ... Albo ten watly mlodzieniec z seminarium, jak on sie nazywal? Marcjusz? Mariusz?
- Marek.
- O wlasnie, Marek. Tak bardzo chcial studiowac teologie na Cesarskim Uniwersytecie w Yrshalaim. To juz cztery lata od kiedy sie z nim nie widziales. Tak, tak, pisywaliscie do siebie. Ten Marek, to naprawde dobry chlopak. Nie chcial cie martwic stanem swojego zdrowia. Zreszta, sam lekcewazyl te sprawy. Znasz to: "Prymat ducha nad materia". A teraz ... Jak dla mnie, to wyglada na galopujace suchoty. Choc glowy nie dam. Wiesz, ze nie jestem najlepsza z medycyny.
- Skoncz to!
- Czy to znaczy, ze sie zgadzasz?
- ...
- Nie musisz sie bac. Ja zawsze dotrzymuje danego slowa ...
- I zawsze bierzesz wiecej niz dajesz. To dziecko musi byc bardzo wazne, skoro dajesz tak wiele. Prawdziwie, bylbym glupcem, gdybym nie zazadal piec razy tyle.
- ...
- ...
- Zgoda.
- Tracimy czas. Teraz wiem, ze jest bezcenna. Przejdzmy do Piatego Znaku.
- Dobrze ... wyrodny synu.
Piata Pieczec. Brawo, brawo, brawo. Zmeczyles sie juz troche, a czeka cie jeszcze wiele pracy. Noc taka mloda ...
- Milcz ... milcz ...
- Och! Ani mi to w glowie. Nie sadzisz chyba, ze bedze ci ulatwiala zadanie. W koncu chciales ze mna walczyc. Slyszysz? Walczyc!
- Wiec walczmy.
- Sama nie wiem ... Jestes jednym z moich najwierniejszych wiernych. Czy wiesz, ze nawet moi kaplani rzadziej spotykaja sie ze mna niz ty?
- Co w tym dziwnego, ze wrogowie ...
- Nadal nazywasz mnie swym wrogiem. Straszny z ciebie uparciuch.
- A ty tak nie sadzisz? Po tym wszystkim? Ile znakow musze jeszcze zetrzec, zebys zmienila zdanie? Ile ofiar mam ci odebrac?
- Kazde spotkanie z toba saje mi wiele satysfakcji. Kto wie, moze ktoregos dnia nawrocisz mnie na swoja wiare, tak jak Klemens nawrocil Vidrid?
- Drwisz!
- Oczywiscie!
- Wiec dosyc tych bredni! Precz! Chce zetrzec Czwarty Znak!
- Wygladasz naprawde zle. Sadzisz, ze dasz rade?
- Wszystko moge w tym, ktory mnie umacnia!
- To pycha!
- To wiara!
- Po co to robisz?
- Chce ... zeby zyla ... Ona ... powinna ... zyc.
- To juz wiem, ale powiedz dlaczego wlasnie ona? Tyle dzieci powinno zyc, a umieraja. Z glodu, zimna, zakatowane przez rodzicow. Dlaczego ratujesz wlasnie ja? O wiele latwiej moglbys pomoc innym. Zaloz przytulek, darmowa kuchnie. W ten sposob przedluzysz wegetacje wiekszej ilosci istnien. Wlasciwie, to chyba ponosisz jakas odpowiedzialnosc za ich smierc, nie uwazasz? Nie-dzialanie to tez dzialanie ... a ty marnujesz sily i czas, zeby odebrac to, co i tak do mnie nalezy ...
- Nic nie nalezy do ciebie! Wszystko zabierasz przemoca ...
- Czyzby? Ale nie odpowiedziales na moje pytanie. Dlaczego dla niej poswiecasz zycie tak wielu?
- Bo tak mi sie spodobalo!
- Czy to tez wiara?
- Jeszcze nigdy nie byles w takiej formie jak teraz. O tym spotkaniu bede pamietala przez wiecznosc. Czy ty mnie slyszysz?
- Tak ... Tak ...
- O i mowic mozesz. To dobrze. Bo chce cie o cos zapytac. To juz ostatnie pytanie. Czy ty naprawde sadzisz, ze robiac to co robisz wyswiadczasz im przysluge? Nie wszyscy widza w zyciu blogoslawienstwo. Niektorzy traktuja je jak przeklenstwo, a we mnie wpatruja swego wybawienia. Nie boisz sie odpowiedzialnosci? Jak bedziesz mogl zyc ze swiadomoscia, ze ten dla kogo tak sie meczyles rozpoczyna i konczy kazdy dzien miotajac klatwy na twoja glowe?
- ...
- Nie milcz! Mow cos! Chce zebys odpowiedzial!
- ...
- Trudno. Przemysl to sobie jeszcze w wolnej chwili. A teraz jak widze zmierzamy do roztrzygniecia. Ostatnia Pieczec. Do dziela wiec!
- Zwyciezyles. Gratuluje.
- T ... Tak ...
- Ale nie jestes szczesliwy ... Poprzednio byles ...
- ...
- Wiec do zobaczenia, o najwierniejszy.
- Jeszcze ... jeszcze nie ...
- Slucham.
- Jeszcze cos ... cos ... musze ... tym razem ... do konca ...
- Ach! Wiec to ci chodzi po glowie. Przeciez wiesz, ze ci nie wolno ... Nawet o tym nie mysl ...
- Z drogi!
- O nie! Tym razem po tobie!
- Tym razem ... jestem twoim wrogiem, prawda? Wreszcie ... Wreszcie nie slysze szyderstwa w twoim glosie. Chyba slysze strach ... Czy ty sie boisz? Dla tej jednej chwili warto ...
- Zginac?
- Z drogi!
Jonatan podszedl do studni. Wrzucil wiadro i uslyszawszy plusk z wielkim wysilkiem zaczal krecic korba. Cicho jeknal wyciagajac naczynie. Zadziwila go obojetnosc z jaka spogladal na Szesc Znakow Smierci. Jego Znakow ...
"Wiec dlatego ich nie widzialem" - pomyslal - "ich tam nie bylo ..."Wtedy obojetnosc minela.
- Nie - bardziej wyszeptal niz wykrzyczal - to sie tak nie skonczy. Moj czas jeszcze nie nadszedl!