Gory byly zielone, a swiat jeszcze mlody,
Zadna plama nie cmila ksiezyca urody,
Ni skaly, ni strumienie nie mialy imienia,
Kiedy Tourin sie zbudzil, spojrzal i oniemial.
Wiec najpierw nadal nazwy wzgorzom i dolinom,
Potem wode pil z zrodel czysta i niewinna,
A kiedy sie pochylil nad tafli zwierciadlo,
Ujrzal swe odbicie jak cudne widziadlo
W gwiezdnej, lsniacej koronie jak z drogich kamieni,
Ktorych blask to srebrzyscie - to zlotem sie mienil.
I miasto wsrod gor tych z rodem swym zbudowal,
Tajemnice sztuki, skarb - w ziemi pochowal.
Krol mozny... na rzezbionym tronie siedzial dumny
W wielkiej sali z kamienia, gdzie liczne kolumny
Podpieraly dach zloty... w krag srebrna podloga,
U drzwi runy, co swiadcza, ze wladza w tych progach.
Przy scianach zawieszono lampy krysztalowe,
Ktorych blask splywal miekko na krolewska glowe,
Jak srebro nocnej luny albo zloto slonca,
Co nie zacmione chmura wciaz swieci bez konca.
W pieknym kraju Tourina wciaz stukaly mloty,
Dluto rzezbilo w drewnie, pisal rylec zloty,
Tu kuto srebrne klingi w ognia bialym zarze
Tam domy budowali weseli murarze,
Tu w skarbcu obok perel i opali
Skarbnicy kutych kolczug srebro pochowali,
Przydajac do kompanii blyszczace bunczucznie
Pancerze i topory, miecze oraz wlocznie.
Dzisiaj swiat znowu szary, a gorski grzbiet goly,
W kuzniach dawno wyziebly po ogniach popioly...
I dzwieku kling nie slychac, umilkla dolina
I coraz ciemniej w salach palacu Tourina...
Ale w wody zwierciadle mrocznej i uspionej
Ciagle jednak sie jawia gwiazdy zatopione -
To korona krolewska, ktora oko ludzi,
Poki sie znow Tourin ze snu nie obudzi.
" Czas jedna reka daje, a druga odbiera "
Rzeknij gdy uznasz w sobie bohatera -
- I pomyslec, ze kiedys ten moj wiersz obroni
Slawe twoja przed kosa w tej okrutnej dloni -