Profesor usmiechnal sie, znow DOBRO mialo zatryumfowac, wszak wszechstronna wiedza jak zdobyl na wielu uczelniach gwarantowala sukces, a wampyr krylsie dokladnie tam. Dlon profesora zatoczyla luk pokazujac wiernemu Tomaszowi maly grobowiec. Ten bez slowa wyciagnal z plecaka lom, i znow, dzieki skorzanym owijkom rozlegl sie jedynie cichy chrobot zawiasow, ktory i tak zostal zaraz zagluszony przez przebudzonego koguta.
Latarki rozswietlily ciemny korytarz prowadzacy w glab krypty, Tomasz poprawil plecak. Kilkanascie zakurzonych schodkow i... male pomieszczenie z samotna trumna w centrum.
Profesor uniosl wieko. Jest wampyr, lezy i lezec bedzie wiecznie. Tomasz skwapliwie podaje kolek oraz mlotek, wyjmuje tez wino, dwa kielichy i aparat fotograficzny.
- Patrz moj wierny Tomaszu- Profesor starannie wybiera miejsce uderzenia
- To chwila bedaca uwiecznieniem mych studiow.
Silne uderzenie wbija kolek w serce wampyra, ten otwiera oczy, widac w nich szyderstwo.
- Ala - wampyr usmiecha sie do pochylonego profesora. Tomasz z krzykiem wybiega z krypty.
- Durniu z czegos zrobil kolek - krzyczy jeszcze profesor, lecz po chwili nawet on nie ma juz watpliwosci, gdy szponiasta dlon wciaga go do trumny.
A na kolku widac malutka nalepke "MADE IN TAIWAN"