Ballada o Lowcy


Plomien i metal. swiatlo i cien
Wszystko splecione jak jeden sen
Slowo i cisza, krzyk bolu i jek
I krew na mych dloniach,
a w twoich oczach zdziwienie i lek

Serce demona przeciete na pol
Noz po rekojesc wtopiony w stol
Magiczna tarcza - Moj gniew i twoj zal
I zapach kobiety,
po ktorej pozostal jedwabny szal

Samotnosc to klatwa, dziedzictwo to gniew
Zglodnialy demonie juz slysze twoj zew
Dosiadam wierzchowca i pedze przez noc
Czarownik i Wiedzmin,
a kazdy z nich inna ma na mnie moc

Dzisiaj znow lowy, dym ogien i zew
Krwi potok plynacy, bol placz i gniew
Zycie tak mija, to samo co dnia
Czy sil mi starczy,
bym toczyl te walke wciaz sam

Kiedys nadejdzie koniec mych dni
Oslabna ramiona, miecz wypadnie z nich
I demon, co gniewu ma wiecej niz ja
Zakonczy me zycie
i zesle spoczynek upragniony od lat

Toudi&Gnomek