Ballada ta zostala napisana przez mojego Mistrza Gry - Rzeznika, specjalnie dla mojej postaci u niego grajacej - Agenora Atrydy (dawniej Agenora z Mildigardu), kronikarza druzyny Swiata Pieczeci. Opisuje ona czesc naszych przygod, jeszcze w poczatkach mojego grania w RPG (jakies 5 lat temu).


Ballada barda

Chcecie ballady, to posluchajcie, gdyz slowa szalone rymuja sie wlasnie,
I w ludziach co w kamien zakleci wiekami, porusza czasami, niemymi ustami.

Byl luty, snieg skrzyl sie wokolo srebrzyscie, i mroz pokryl swym plaszczem z drzew opadle liscie,
Gdy grupa przyjaciol co pomoc wkrag niosla, jechala gdzie wsrod sniegu tawerna wyrosla.

Polegly palladyn noca ja wspomagal, co dawnymi czasy smierci nie przeblagal,
I kosa go skosila na zla martwym stosie, przesadziwszy o zycia czarnym, znojnym losie.

W takiej to tawernie, znalezli schronienie, ci co przebyli przez sniezne przestrzenie,
Za oknem trwa zawieja, tutaj ogien grzeje, dostatnio, milo, jasno az sie dusza smieje.

Lecz klepsydr niewiele minelo do chwili, nim mieczy dobywszy, tawerny bronili,
Przed trzema zbojami, co w progach jej stali, przed straza krolewska schronienia szukali.

Nawet kaplan co w przebaczenie i modlitwe wierzyl, miecz zabral wrogowi, w gardlo go uderzyl,
I rzekla bogini - Ma moc odebrana, spojrz sam na swe dlonie, posoka przelana.

Lecz moc znow przybedzie na twe zawolanie, gdy luk Quardzbora w mej swiatyni stanie -.
Znow w drodze, w podrozy, na bagna gorace, gdzie noca blyskaja oczy gorejace.

Gdzie umarli, jak zywi tajemnice kryja, gdzie demony sie rano we krwi smiertelnych myja,
Czy dotra do celu, czy czeka ich zdrada? nie wiem, lecz nadal trwa moja ballada.

Spojrz potezny orle lub smigly sokole, na losy wyprawy co tocza sie w dole,
Na srodku sie bagna jezioro rozlewa, a bard, coz to bard - dla was dalej spiewa.

Na jeziorze wyspa i dawne ruiny, poburzone domy, umarlych dziedziny,
I stara swiatynia, kazdy mury zoczy, tam rycerz Dalagor boj samotny toczy.

I wsrod murow ich widze, przeciwnosci krocie, jednak mkna dalej naprzod, mysl krazy po zlocie,
Gdyz chwaly w tym miejscu szukac nie wypada, gdy smierc czai sie wokol, smierc murami wlada.

Patrzac oczyma nawyklymi mroku, czuli jak strach narasta po kroku,
I nagle ruch wrogi, skrzydel trzepotanie, wsrod blasku slonc kamiennych, cieni wirowanie.

Szczek mieczy burzy cisze, brat za brata staje, przeznaczenia tworzac posepne rozstaje,
A piorun, co z chmur na ziemie sie stoczyl, plomiennym swym blaskiem umarlych otoczyl.

Walka juz skonczona i luk przypasany, czyz caly to lup ma byc oczekiwany?
Wtedy to Elagos w magii swej obyty, test murow pradawnych wykonal ukryty.

A znalazlszy droge do skarbow wiodaca, wykonal niespiesznie rzecz nastepujaca,
Przez lustro, ktorym przestrzen jak kluczem otwieral, ze smutnej komnaty skarb wolno wybieral.

Taka to historia, taka to ballada, moral z tego taki - starzec wam powiada:
"Gdy czegos chcesz - Bardzo - na nic przeciwnosci, radosc i tak w koncu w twej duszy zagosci".

AGENOR Z MILDIGARDU
(a wlasciwie to Rzeznik/Collaps)