---------------------------------------------------------------
autorskie gadanie:
Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to, co robią postacie w
tym fanfiku. Siadając do niego nie wiem nawet jak się skończy
i czy w ogóle się skończy. Jest więc bardzo prawdopodobne, że
cała historia wymknie mi się spod kontroli, a najbardziej 
zdumionym czytelnikiem będę właśnie ja. ^_-
Wszelkie commentarze, groźby, kondolencje i pułapki na myszy
ślijcie na adres: jeremy@topnet.pl, lub jeremy1@friko2.onet.pl

polskie znaki w standardzie Winblows
All Rights Stolen...
---------------------------------------------------------------

Ten fanfik to pierwszy odcinek z serii "Watari Muyo" będącej czymś w rodzaju
uzupełnienia historii zawartej w Tenchi Muyo OAV i TMiL. Następne części będą
wychodziły w regularnych odstępach czasu, a przynajmniej taką mam nadzieję :)

Zapewne wielu z czytelników (a będą wogóle jacyś? ^_-) dostrzeże jakiś związek
z genialnym zagranicznym fanfikiem pt. "Aikan Muyo" - zapewne słusznie, bo
miał on na mnie duży wpływ i był źródłem inspiracji do napisania "Watari Muyo".

Tych, którzy nie czytali Aikana zachęcam do jego przeczytania, a tych którzy
go czytali i już się ślinią na myśl o tym co znajdą w moim, muszę rozczarować:
w "Watari Muyo" nie ma hentajów (przynajmniej na razie :). Miłej lektury.

                                 "Watari Muyo"
                    część 1: Niepotrzebna katastrofa
v. 1.0
20.VII.1999

Wokół nie widać było nic - po prostu kompletna próżnia. Myliłby się jednak ten,
kto kojarzyłby to z pustką kosmicznej otchłani. Próżnia kosmiczna w porównaniu
z tą była zatłoczona i zabałaganiona niczym orbita stacjonarna nad pałacem Jurai.
Tutaj nie było nic. W dowolnie dużym promieniu nie było nie tylko gwiazd i planet,
ale nawet pojedynczego atomu wodoru. Był to wszechświat zero, zwany przez
niektórych błędnie podprzestrzenią.
Jednak w pewnej częci tego wszechświata było coś materialnego. Gdyby gdziekolwiek
była chociaż jedna gwiazda której światło zdołałoby dotrzeć do tego miejsca,
można byłoby się zorientować że jest to statek kosmiczny przypominający swoim
kształtem jakiś nierealny baśniowy kwiat. Jednak jedynym światłem tutaj było
światło dobiegające z kilku iluminatorów rozjaśniające przestrzeń jak świetliki
rozjaśniają mroki bezksiężycowej nocy. Statek płynął przez przestrzeń w mroku
absolutnym. 
Dużo mniejszy mrok panował na pokładzie. Gigantyczne pomieszczenia - hale,
laboratoria, magazyny, maszynownie tonęły w ciemnościach rozświetlanych przez
drobne światełka z urządzeń. Jednak kilka z nich było rzęsiście rozświetlonych.
W głównym pomieszczeniu zawierającym urządzenia pozwalające na całkowitą kontrolę
nad tym gigantycznym tworem siedział w prostym fotelu mężczyzna. Z daleka uwagę
zwracał prosty mundur członka Akademii Galaktycznej z czasów gdy jeszcze nazywano
ją Imperialną Akademią Nauk. Elementem dopełniającym jego strój była ciemnozielona
peleryna zapięta pod szyją i zakrywająca ramiona, na tyle długa aby w pozycji
stojącej sięgała mężczyźnie do kostek. Jednak teraz mężczyzna siedział, a peleryna
leżała częściowo na nieskazitelnie czystej podłodze pomieszczenia.
Z bliska można było dostrzec więcej szczegółów z wyglądu pana tego statku. Miał
długie, brązowe włosy spływające na ramiona i podobnego koloru oczy. Jego zamyślona
twarz zdradzała wiele spraw z jego przeszłości, mówiła jak wiele przeszedł i że
pomimo tego że wygląda bardzo młodo, jego doświadczenie znacznie przekracza to, jakie
mają wszystkie tęgie umysły Jurai.
Mężczyzna siedział w fotelu wpatrując się w jakiś odległy punkt pod swoimi stopami.
Nagle cisza została przerwana przez melodyjny kobiecy głos dochodzący z nieokreślonego
miejsca.
- Doktorze, zbliżamy się do celu. Przy obecnym kursie i prędkości przejście nastąpi
  w ciągu najbliższych 60 godzin.
Mężczyzna podniósł głowę i uśmiechnął się.
- Świetna robota Sui, udało ci się skrócić czas przelotu prawie o połowę.
- Zgodnie z pańskimi wskazówkami doktorze. Poprzez wyłączenie większości systemów
  statku mogliśmy przekazać więcej mocy do napędu statku. Nadal mam jednak wątpliwości,
  czy jest to bezpieczne.
- Normalnie byłoby to szaleństwem, ale w tym wszechświecie nie ma ani jednej cząstki,
  jak to dobrze że inne statki jej nie wykorzystują. - uśmiech nadal nie schodził
  z twarzy mężczyzny.
- Nie mają wystarczającej mocy na podróżę międzywymiarowe.
- To prawda... - rozmarzył się nieco, ale po chwili sobie o czymś przypomniał
  - zebrałaś informacje na temat tej planety?
- Tak, wszystkie o które doktor prosił. Historia, kultura, języki, obecna sytuacja,
  zwyczaje...
- Doskonale, nie chcę się tam odróżniać. Trudno było chyba znaleźć lepszy obiekt.
  Niezbyt zaawansowana technika, początki lotów kosmicznych, odmóżdżająca rozrywka...
  Jak oni ją tam nazywają?
- Telewizja, doktorze.
- Ciekawa nazwa... Myślę że spędzę tam w spokoju jakiś czas. Jaka jest średnia życia
  mieszkańców?
- Sześćdziesiąt obiegów planety wokół ich słońca. Według tamtejszej miary czasu pan
  wygląda na około 28 lat.
- Wystarczająco dużo czasu na przyzwoite wakacje... Wprowadź te dane do układu szybkiego
  uczenia.
- Dobrze doktorze.
- I jeszcze jedno Sui...
- Tak doktorze?
- Prosiłem cię już wiele razy: nie mów do mnie "doktorze".
- Ale ja to lubię, doktorze. - odparł głos tym razem o nieco figlarnym zabarwieniu.
Mężczyzna zaśmiał się na głos.
- Nie przestajesz mnie zadziwać...
- To oczywiste, w końcu to pan mnie stworzył doktorze...
Zapadła chwila ciszy po której kobiecy głos odezwał się znowu.
- System przyspieszonego uczenia gotowy. Proszę podłączyć się do układu.
Mężczyzna wstał i podszedł do konsolety jednego z komputerów. Tuż obok niego pojawił
się świetlisty słup. Doktor wszedł weń i znalazł się w innym pomieszczeniu, tuż obok
fotela z wystającą z oparcia obręczą z dziesiątkami różnych obwodów. Usiadł na fotelu,
założył sobie na czoło obręcz i zamknął oczy zupełnie tak, jakby robił to już setki
razy. Zresztą dokładnie tak właśnie było.
Wszystkie światła zgasły i statek pogrążył się w ciemnościach niewiele mniejszych niż
te na zewnątrz. Gdzieniegdzie błyskały tylko kontrolki rozmaitych urządzeń. Statek
dalej płynął przez nieskończenie czarną pustkę.
Upływały godziny podczas których nie działo się absolutnie nic.
Według komputera pozostały trzy godziny do osiągnięcia zamierzonego celu, kiedy
na całym statku rozjarzyły się światła. Jak na komendę uruchomiły się wszystkie
systemy, a w sterowni rozbłysł ekran głównego komputera.

[NIEBEZPIECZEŃSTWO! Groźba kolizji.]

[Analiza sytuacji]

[Obiekt kulisty wielkosci trzeciego stopnia skali kosmicznej Jurai - planeta.
Konstrukcja sztuczna, chroniona polem siłowym osiemnastego rzędu. Rdzeń stanowi
reaktor antymaterii, najprawdopodobniej źródło energii planety. Pozostałe szczegóły
nieznane. Przy obecnej prędkości kolizja nastąpi w ciągu trzech godzin.]

Na dużym ekranie za głównym komputerem pojawił się obraz. Niemal cały ekran był czarny,
oprócz niebieskawej poświaty otaczającej gigantyczną kulę. Daleko w tyle widoczne były
jeszcze cztery podobne obiekty.

[Możliwość bezpiecznej zmiany kursu - brak, zbyt mała odległość]

[Możliwość wyhamowania - ekstremalnie ryzykowna, groźba reakcji energii reaktorów obiektu
i statku]

[Możliwość skoku międzywymiarowego - ekstremalnie ryzykowna, masa planety uniemożliwia
przeprowadzenie poprawnych obliczeń]

[Symulacja przebiegu kolizji]

Przez chwilę nic się nie stało, po czym na ekranie ukazały się rzędy liczb i wykresów.

[Wynik symulacji - całkowite zniszczenie statku i obiektu. Emisja promieniowania zabójczego
dla wszelkich biologicznych form życia]

[Symulacja przebiegu kolizji przy włączonym maksymalnym polu ochronnym]

Tak jak poprzednio po chwili pojawiły się rzędy danych.

[Wynik symulacji - całkowite zniszczenie obiektu, fala uderzeniowa niszcząca kolejny,
najbliżej położony obiekt i poważnie uszkadzająca dwa inne. Statek przeniknie pełne
pasmo promieniowania, oraz nastąpi niemal całkowite zniszczenie kadłuba. Ładunek
niewrażliwy na promieniowanie pozostanie nieuszkodzony.]

Ponownie nastąpiła chwila podczas której nic się nie stało. Nagle w sterowni zgasły
wszystkie światła z wyjątkiem ekranu głównego komputera.

[Polecenia: wyłączyć wszystkie urządzenia z wyjątkiem systemów podtrzymywania życia
i zasilania osłon. Przygotować statek do reprodukcji. Otoczyć embrion, kamienie Kimitsu
i system szybkiej edukacji polem ochronnym 50-tego stopnia. Pozostałą energię przekazać
do zasilania osłon]

Urządzenie w którym nadal przebywał kapitan zostało zamknięte w kuli pochłaniającej
wszelkie światło. Wewnątrz tej kuli zatrzymał się czas i dopóki ona istaniała nic nie
mogło uszkodzić jej zawartości. Inne taki kule pojawiły się jeszcze w dwóch częściach
statku, zaś sam statek zdążający na spotkanie swojego przeznaczenia pokrył się błękitną
poświatą.
Zanim zgasły wszystkie światła na statku rozległ się melodyjny kobiecy głos z którego
przebijał smutek.
"Powodzenia doktorze. Mam nadzieję że się jeszcze kiedyś zobaczymy."

* * *

2 godziny później...

- JAAAAAAAAaaaaaaaahaaaaaaaa!!! 
Wysoki wrzask rozdarł powietrze i przepłoszył ptaki w promieniu kilkuset metrów,
gdy mała czerwona chmura krzycząc wybiegła z domu leżącego nad uroczym jeziorem,
przebiegła kilkanaście metrów po drewnianym pomoście i rzuciła się z niego do
wody.
- Pfff... Brr... - parsknęła - Tego mi było trzeba! Nie mogę ciągle pracować.
Z budynku po chwili wyszła fioletowowłosa dziewczyna w pięknym kimonie z wachlarzem
w dłoni. Weszła na pomost i popatrzyła na źródło piekielnego wrzasku z politowaniem.
- Jak możesz się tak zachowywać panno Washuu? Taki krzyk jest odpowiedni raczej dla
  rozpuszczonego dzieciaka niż naukowca z twoim stażem... - stwierdziła z wyższością
- Dzisiaj JESTEM właśnie rozpuszczonym bachorem. Wolno mi, nie? - Washuu przepłynęła
  parę metrów w kierunku pomostu, wspięła się na niego i stanęła przed Aeką. - To
  raczej ty mnie zadziwiasz. Jak możesz chodzić w czymś takim?
Aeka spojrzała na siebie, a potem na dwunastolatkę z bujną czerwoną fryzurą ubraną
w dwuczęściowy kostium kąpielowy w dziwaczne wzory. Rzeczywiście, była pewna różnica,
ale...
- To strój obowiązujący na Jurai i nie będę nosić czegoś innego tylko dlatego, że
  przebywam aktualnie na innej planecie.
Washuu uśmiechnęła się szyderczo.
- Jest tylko jedna różnica. Na Jurai tysiące lat temu nauczono się kontrolować pogodę
  i nie ma tam 35-cio stopniowych upałów. - odparła patrząc na starannie maskowane
  kropelki potu spływające po twarzy i szyi księżniczki.
Aeka westchnęła cicho i spuściła głowę.
- Cóż mogę zrobić? - odparła pokorniejszym głosem - Niedawno na zakupach oglądałam
  ziemskie kostiumy kąpielowe i wszystkie wydawały mi się jakieś takie... śmieszne...
  i wulgarne. Nie mogłabym się w nich pokazać Tenchiemu. - nagle popatrzyła się
  na Washuu i ożywiła się nieco - Ale przecież zrobiłaś kostium dla siebie. Czy
  mogłabyś przygotować mi coś co pasuje do mody Jurai? Proszę, Washuu-chan...
Washuu uśmiechnęła się słysząc swoje ulubione określenie, ale potrząsnęła głową.
- Nie sądzę abyś tu dobrze w tym wyglądała. O ile dobrze pamiętam niezmieniającą
  się modę Jurai na pruderię i głupią wstydliwość, to taki strój kojarzyłby się
  z czymś co noszono tu na plażach 90 lat temu. Pod tym względem ludzie są znacznie
  bardziej postępowi niż Juraiczycy... 
Zapadła krótka chwila ciszy po której oblicze Washuu rozjaśniło się niczym gwiazda
przekształcająca się w supernową.
- Poza tym mam teraz wakacje i nie mam najmniejszej ochoty myśleć o pracy w
  laboratorium. Ale jeśli jest ci gorąco, to mam na to prostą radę. - zbliżyła się
  do Aeki ze złowieszczym uśmiechem.
- C... co robisz? Przestań! NIE!!!

PLUSK!

- Lepiej? - Washuu nachyliła się pomostem patrząc na stojącą po ramiona w wodzie Aekę.
- Brr... Zzzimno mi... Jak śmiałaś?!?
- Przynajmniej nie narzekasz na upał. - zachichotała jeszcze raz i wskoczyła do wody
  tuż obok Aeki ochlapując ją ponownie.
- Ty mała... Zapłacisz mi za to. - Aeka rzuciła się w pogoń za Washuu, ale mokre
  szaty niemal uniemożliwiały jej ruch i co chwilę przewracała się lądując twarzą w
  wodzie.
Po kilku próbach, gdy Washuu odpłynęła już daleko Aeka zrezygnowała. Była mokra,
upokorzona i zła, ale po raz pierwszy od kiedy zaczęły się te piekielne upały
czuła się naprawdę dobrze. Gdyby tylko z katastrofy jej statku Ryu-Oh ocalały jakieś
letnie ubrania, to uznałaby taką pogodę za naprawdę przyjemną, a tak... A Sasami
tymczasem bez żadnych skrupułów paradowała sobie w stroju który nawet w jej wieku
byłby na królewskim dworze uznany za nieprzyzwoity, a na tej trzeciorzędnej planecie
uchodził za coś całkowicie normalnego. Ale Sasami nigdy nie zwracała zbytniej uwagi
na zasady dobrego wychowania, więc nie miała się czym martwić. Aeka czasem żałowała
że została tak dobrze wychowana przez królewskich nauczycieli - stare przywiązania
krępowały ją nawet tu, na Ziemi...
- Ejże księżniczko, pluskasz się w ubraniu? - znajomy nielubiany głos przerwał te
  rozmyślania. Aeka podniosła głowę i zobaczyła pływającą kilka metrów dalej Ryoko.
  Oczywiście kompletnie nagą. - Czyżby królewska wstydliwość wzięła górę nad twoim
  wątpliwym zdrowym rozsądkiem?
Aeka zacisnęła zęby nie chcąc dać się sprowokować. Dobrze pamiętała ostatnią kłótnię
i to co powiedział do niej Tenchi... Tym razem Ryoko nie będzie miała satysfakcji.
Jednak MUSIAŁA jakoś się odgryźć.
- Ja przynajmniej nie zachowuję się jak ekshibicjonistka. Zawstydzasz wszystkich
  dookoła swoim zachowaniem, a najbardziej Tenchiego.
Ale Ryoko nie zamierzała ustąpić. Podpłynęła do Aeki i zlustrowała jej postać, a
przynajmniej tę część która wystawała ponad powierzchnię wody.
- A może chodzi o to, że ty nie masz CZEGO się wstydzić? Zawsze przypuszczałam że
nosisz te wszystkie szmatki po to, aby Tenchi nie zobaczył jak marnie wyglądasz,
a teraz jestem już tego pewna. To oczywiste że Tenchi nie będzie chciał się
spotykać z nikim, kto z profilu przypomina powykrzywianą deskę.
- Lepiej trzymaj język za zębami - Aeka odwróciła się i skierowała w stronę drabinki
  na pomost. Ryoko teleportowała się tuż przed nią.
- Wiesz, mogę zrozumieć że nie wszyscy rodzą się po to aby wyglądać atrakcyjnie, ale
  nie rozumiem że bogata i wszechpotężna rodzina królewska Jurai nie mogła sobie
  pozwolić na zatrudnienie chirurga plastycznego.
Nerwy Aeki zaczęły powoli puszczać. Jej twarz zaczęła przybierać odcień ciemnego różu,
następnie czerwieni, a na koniec purpury. Skoczyła na Ryoko, wepchnęła jej głowę pod
wodę i aczęła przytapiać.
- Blglgbl... - dobiegło ją spod wody razem w pluskiem szarpiących się rąk i nóg Ryoko.
  Aeka wyciągnęła głowę Ryoko ponad powierzchnię.
- Odwołaj to co powiedziałaś!
- Ty mała, złośliwablglgbl... - Ryoko ponownie znalazła się pod wodą. Wyglądało na
  to,  że Aeka nie ma zamiaru prędko jej puścić. Nagle Ryoko szarpnęła się mocno i
  księżniczka przewróciła się. Ryoko od razu skorzystała z okazji i przygniotła ją
  swoim ciężarem. Obie znalazły się pod wodą.
- Błała, błośliwa i błeszcze błę błić błe błotrafi. - wybełkotała Ryoko do
szamoczącej się Aeki. Aeka jednak tym razem nie miała ochoty na przekomarzanie
przez pewien drobiazg - topiła się.
- Już jestem! - głos dobiegł z końca pomostu.
Ryoko natychmiast puściła Aekę i popatrzyła w kierunku z którego nadbiegł głos.
- Tenchi! - Aeka korzystając z chwilowej nieuwagi przeciwniczki wydostała się z jej rąk.
  - Jeszcze się policzymy - warknęła do Ryoko i ruszyła w kierunku drabinki. Ryoko 
  patrzyła na nią z politowaniem.
- Zamierzasz mu się tak pokazać? Ciekawe czy lubi zmokłe kury...
- Och! - Aeka popatrzyła na siebie i schowała się pod pomostem. Ryoko uśmiechnęła się
  szyderczo.
- Jaka szkoda... Cóż, wygląda na to że dzisiaj JA powitam Tenchiego
- Zamierzasz pokazać mu się w takim...
- Właściwie czemu nie? W głębi duszy czuję że on tak naprawdę nie ma nic przeciw temu...
  Ale dla ciebie wszystko księżniczko.
Ryoko uniosła się ponad wodę i na jej ciele pojawiło się skąpe czerwone bikini, które
gdyby to było tylko możliwe, jeszcze bardziej uwypukliłoby jej kształty. Ryoko uniosła
się nad pomost i zniknęła Aece z oczu.
- Aaa... Tenchi... Witaj. - Ryoko podleciała do ciemnowłosego chłopaka z kitką niosącego
  kosz pełen marchewek i uwiesiła mu się na szyi.
- Ryoko? A gdzie Aeka?
- Mówiła że chce się ochłodzić. Nie wiem gdzie poszła... Powiedz Tenchi, ładnie wyglądam?
- Bardzo... Skąd masz taki kostium?
- Uszyłam sobie.
- Ty? Zadziwiasz mnie - zaśmiał się Tenchi. Ryoko zawtórowała mu i oboje poszli w kierunku
  domu.
Aeka siedziała pod pomostem i przysłuchiwała się temu ze złością. Kiedy głosy ucichły
wyjrzała stamtąd i upewniwszy się że nikt jej nie widzi zaczęła się wspinać po drabince
na pomost.
"Nie mogę tego tak zostawić. Odpłacę jej, przysięgam..."
Pełna morderczych myśli pod adresem rywalki Aeka wyszła na pomost i pobiegła w kierunku
domu zostawiając za sobą mokre ślady. Najciszej jak mogła, zdjęła buty i weszła do
przedpokoju. Miała szczęście - nikogo nie było. Weszła po schodach, pobiegła do swojego
pokoju i zasunęła za sobą z ulgą drzwi.
"Udało się... Teraz muszę się szybko przebrać."

Tymczasem Washuu, która obserwowała to wszystko pływając w jeziorze dosłownie pokładała
się ze śmiechu. Kiedy Aeka zniknęła w domu, Washuu przestała się śmiać i położyła się
na powierzchni wody patrząc w niebo.
"Tego mi było trzeba... Jednak nie można przez cały dzień pracować. Przez najbliższy
miesiąc nic mnie nie zagoni do laboratorium."
bing, bing, bing, bing...
Tuż obok Washuu pojawiło się w powietrzu czerwone światełko.
"Powiedziałam już: nic mnie nie zagoni do laboratorium..." - pomyślała z wściekłością
i uderzyła ręką w światełko, które natychmiast zniknęło. Przy okazji straciła równowagę
i na parę sekund znalazła się pod wodą.
- Pfff... - wynurzyła się parskając - Dosyć tego pływania. Tenchi wrócił, wkrótce pewnie
  będzie obiad.
Przepłynęła do pomostu i podciągnęła się na nim, po czym podeszła do leżącego niedaleko
ręcznika i wytarła się. A przynajmniej próbowała, bo z chmury czerwonych włosów lała się
woda niczym z odkręconego kranu. W końcu jednak udało jej się jakoś powycierać do sucha.
Weszła do chłodnego korytarza domu Masakich.
- Obiad! - dobiegł ją od strony kuchni głosik Sasami.
"No proszę, intuicja nigdy mnie nie zawodzi" mruknęła zadowolona i skierowała się do
salonu. Przechodząc obok schodów mignęła jej sylwetka Aeki wychodzącej ze swojego pokoju
w nowym ubraniu.
Washuu weszła do salonu i zobaczyła Sasami ubraną w krótką białą koszulkę i niebieską 
spódniczkę nakrywającą do stołu. Na jej widok Sasami roześmiała się i przerwała na
chwilę nakrywanie.
- Washuu! Jaki masz śliczny kostium. Skąd go wzięłaś?
- Zrobiłam sobie. Podoba ci się?
- Bardzo. Mogłabyś zrobić taki dla mnie?
"...nic mnie nie zagoni do laboratorium..."
"...ale przecież zrobienie tego samego zajmie tylko chwilę. Poza tym to dla Sasami..."
Uśmiechnęła się
- Dobrze, zaraz po obiedzie. Chcesz dokładnie taki sam?
- Może bez tych dziwacznych wzorów. Co to jest?
- Graficzne przedstawienie równań fraktalnych. Prawda że ładne?
- Aha... - odparła zakłopotana dziewczynka
- A ty co byś chciała?
- Cóż... - zamyśliła się na chwilę, po czym jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech gdy
  gdy popatrzyła na Ryo-ohki opróżniającą z marchewek niewielki półmisek pod stołem.
  - Z marchewkami i Ryo-ohkimi!
- Miau! - Ryo-ohki ten pomysł najwyraźniej się spodobał. Washuu również się roześmiała.
- Nie ma sprawy. A tak wogóle to kiedy będzie obiad?
- Jak tylko wszystko przygotuję i wszyscy zejdą. Cały czas czekam na tatusia Tenchiego.
  Jeszcze nie wrócił z pracy...
Gdy mówiła te słowa w drzwiach pojawił się Tenchi, który w międzyczasie przebrał się w
czyste ubranie. Musiał słyszeć wypowiedziane przed chwilą słowa, gdyż potrząsnął głową.
- Tata nie przyjdzie na obiad. Mówił mi dzisiaj rano, że ma jakiś pilny projekt i wróci
  kilka godzin później.
- Szkoda. - uśmiech znikł z twarzy Sasami - Myślałam że dzisiaj zjemy wszyscy razem...
- Będziemy musieli zjeść bez niego. Przygotowałaś coś co będzie można później odgrzać?
- Nie, ale kiedy tatuś wróci przygotuję mu coś specjalnego. Nie będzie jadł niczego
  odgrzewanego. - odparła z zacięciem Sasami. Tenchi i Washuu uśmiechnęli się pod nosem.
Do salonu weszła Aeka. Sasami pomachała siostrze i wróciła do kuchni, a Aeka podeszła do
Tenchiego.
- Dzień dobry, Tenchi-sama. - Aeka skłoniła się lekko. Rano Tenchi wyszedł z domu zanim
  zdążyła się obudzić, więc widziała go dziś po raz pierwszy. - Przepraszam że nie
  pojawiłam się wcześniej, ale... Miałam mały kłopot.
- Nic nie szkodzi Aeka-hime. Widziałaś gdzieś Ryoko i Mihoshi? Tylko ich brakuje.
- Mihoshi pomaga Sasami w kuchni, a Ryoko zapewne gdzieś tu jest... - Aeka przy ostatnim
  zdaniu lekko się skrzywiła. Nie miała ochoty teraz spotkać Ryoko. Nie w obecności
  Tenchiego. Kątem oka zobaczyła że Washuu dostrzegła jej wyraz twarzy i chichocze.
Z kuchni dobiegły ich głosy Sasami.
- Nie, to nie tak miało być Mihoshi. Do tego marchewkę trzeba pokroić w kostkę, a nie
  w plasterki...
- Przepraszam, zaraz to naprawię. - odparł wysoki głosik w którym nie słychać było cienia
  inteligencji.
- Lepiej jak ja to zrobię. Zaraz mi się obiad przypali...
- Przepraszam...
- Nic się nie stało.
Po chwili salon wypełnił przyjemny zapach który wszystkim wyostrzył apetyt. W salonie
pojawiła się też Ryoko i z zainteresowaniem pociągnęła nosem.
- Nieźle pachnie. Sasami, co tam szykujesz? - krzyknęła podlatując na swoją belkę pod
  sufitem.
- Coś dobrego, zobaczysz. - odparła dziewczynka z kuchni. Ryoko zabrała z belki butelkę
  sake i sfrunęła do stołu akurat aby zobaczyć Sasami i Mihoshi wychodzące z kuchni z
  wielką wazą. Zapach który z niej się rozszedł przyprawił wszystkich o nagły atak głodu.
  Mniejsza z tym, że nie mieli najmniejszego pojęcia co to jest.
- Co tam przyrządziłaś? - zainteresował się Tenchi
- Widziałam to w telewizji, a potem znalazłam książkę kucharską w biblioteczce. Dzisiaj
  na obiad będą potrawy z kuchni europejskiej!
Wszyscy zrobili nieco zdziwioną minę, ale po chwili się uśmiechnęli. Sasami była znakomitą
kucharką i wszystko co ona przygotowywała było doskonałe.
- Naprawdę dobry kucharz nigdy nie boi się próbować czegoś nowego. - znajomy głos dobiegł
  ich z tyłu.
- Dziadek! - ucieszyła się Sasami. Podbiegła i uwiesiła się na szyi starszego mężczyzny z
  czarnymi, lekko siwiejącymi włosami upiętymi w długi koński ogon. - Tak się cieszę, już
  dawno nie jadłeś z nami. Cały dzień siedzisz tylko w świątyni... Zjesz z nami obiad?
- Oczywiście. Takie wspaniałe potrawy w miłym towarzystwie. Tenchi ma prawdziwe szczęście
  że mieszka z tak pięknymi i zaradnymi dziewczynami. - mówiąc to podszedł do Ryoko i
  objął ją w pasie. 
Ryoko zagryzła zęby z wściekłości, ale po chwili jej przeszło - w końcu jakie miała szanse
w walce z kimś kto niegdyś pokonał ją pomimo tego że miała komplet pereł... Poza tym wbrew
temu co mówiła i nawet myślała, przyzwyczaiła się do wybryków starego Yosho. Dotknęła
jedynie lekko dłoni dziadka przekazując część swojej mocy. Małą. Naprawdę malutką.
Pomogło. Koński ogon dziadka rozszczepił się na końcu niczym drzewo trafione piorunem,
a w oczy zabłysły. On sam zaś próbując opanować drgawki, uszczypnął lekko Ryoko, po
czym ją puścił uśmiechając się szeroko. Tego już nie wytrzymała.
- Hej! Co ty sobie myślisz?
- Dziadku... - Tenchi również wydawał się zakłopotany.
- Nie powinnaś traktować prądem każdego mężczyzny który się do ciebie zbliża - Yosho z
  nieustającym uśmiechem kpiarsko strofował Ryoko niczym małą dziewczynkę - bo inaczej
  wszyscy będą od ciebie uciekać. Chyba już wiem dlaczego Tenchi tak się ciebie boi...
- Dziadku! - Tenchi miał już dość. Zaczął się już czerwienić.
- Dobrze, dobrze, tylko żartowałem... Może wreszcie coś zjemy? Jestem ciekaw co Sasami
  zrobiła.
Wszyscy usiedli do stołu. Tenchi usiadł pomiędzy Ryoko i Aeką, zaś Yosho znalazł się po
drugiej stronie stołu. Sasami przy marnej pomocy Mihoshi szybko nakryła do stołu i usiadła
obok dziadka. Washuu siedziała z boku patrząc raz na Sasami, Yosho i Mihoshi rozmawiających
ze sobą, raz na Tenchiego próbującego spokojnie zjeść z uwieszonymi na jego ramionach
Aeką i Ryoko dogryzających sobie nawzajem.
Po chwili początkowej podejrzliwości wszyscy zgodnie stwierdzili że obiad jest pyszny.
Ryoko dodatkowo stwierdziła że zupa jest lepsza gdy się ją popija sake.
- Nie wiem czy sake pasuje do tego... - stwierdziła Sasami patrząc z powątpiewaniem na
  butelkę.
- Nie martw się, sake pasuje do wszystkiego. - odparła wesoło Ryoko w przerwie między
  dwoma łykami.
Aeka od czasu do czasu zerkała na Yosho siedzącego naprzeciw niej. Zastanawiała się,
jak to możliwe że jej ukochany brat mógł tak się zmienić. To zachowanie, niewybredne
żarty, sposób mówienia nie pasowały do tego Yosho którego znała z dzieciństwa. Poza tym
z niewiadomych powodów brat jej unikał. Przez całe dnie siedział w świątyni, a gdy się
spotykali nie chciał z nią rozmawiać. Co go tak odmieniło?...
Zatopiona w ponurych myślach Aeka zapomniała nawet o świeżo rozpoczętej kłótni z Ryoko,
a ta druga z jakichś powodów też nie chciała jej kontynuować. Cały obiad upłynął w
bardzo miłej atmosferze.

- Uff... To było wspaniałe. Jesteś najlepsza na świecie Sasami... - Yosho wstał od
  stołu poklepując się po brzuchu.
- Przesadzasz dziadku... - roześmiała się w odpowiedzi, ale widać było że cieszą ją
  te słowa.
Yosho roześmiał się i ruszył w kierunku korytarza. Zatrzymał się przed samymi drzwiami
jakby na coś czekając.
- Tenchi, nie zapomnij że masz dzisiaj trening w świątyni. Lepiej byłoby, gdybyśmy już
  poszli.
- Już idę dziadku! - odparł Tenchi biegnąć do swojego pokoju. Po kilku minutach obaj
  wyszli kierując się w stronę świątyni Masakich.
Aeka westchnęła cicho. Ledwo zobaczyła Tenchiego, a on już musiał wyjść.
"A może pójdę do świątyni i popatrzę jak trenuje? Na pewno nie będę przeszkadzać..."
Wyszła z domu i ruszyła w stronę świątyni. W salonie została tylko Washuu oglądająca
razem z Mihoshi komedię w telewizji i Ryoko drzemiąca na swojej belce.
- Washuu... Czy zrobisz dla mnie ten kostium? - spytała nieśmiało Sasami która właśnie
  skończyła zmywanie naczyń.
- Oczywiście Sasami. Chodź ze mną.
Washuu wstała i ruszyła w kierunku mieszczącego się pod schodami laboratorium. Sasami
pobiegła za nią. Washuu nacisneła na klamkę.
- Hmm... To dziwne.
- Co się stało? - zdziwiła się Sasami
- Te drzwi nigdy się tak ciężko nie otwierały...
Nagle jakaś potężna siła wyrwała drzwi do laboratorium z zawiasów i wciągnęła je do
środka. Straszna wichura zaczęła wciągać wszystko do środka. Washuu kurczowo chwyciła
się schodów i przyciągnęła do siebie Sasami.
- Washuu, co się stało? - krzyknęła przerażona dziewczynka gdy lampka stojąca na stoliku
  w przedpokoju przefrunęła obok niej i zniknęła w ciemnej przestrzeni laboratorium.
- Nie wiem, musiał się wydarzyć jakiś wypadek. Zaraz to naprawię!
Washuu trzymając się lewą ręką poręczy na schodach skierowała prawą rękę w stronę swojej
komórki. Wokół zniszczonych drzwi pojawiła się świecąca pomarańczowa kula, po czym
przekształciła się w ściankę zasłaniającą wejście do laboratorium. Wicher który wciągał
wszystko do środka ustał. Wystraszona Sasami opadła na kolana, a Washuu z niepokojem
popatrzyła na wejście do swojego królestwa.
Coś się tam musiało stać. I to coś o wiele gorszego niż kolejna ucieczka jakiegoś
królika doświadczalnego...
Washuu wyciągnęła ręce przed siebie. Pod palcami pojawiła się holograficzna klawiatura
i zaraz potem zniknęła. Po chwili znów się pojawiła, zamigotała kilka razy, potem zaczęła
zmieniać kształt aby w końcu zniknąć na dobre.

"Cholera, co się tam stało?"

Washuu wiedziała że stąd nic nie zrobi, a w laboratorium zapewne nie jest teraz zbyt
przyjemnie. Mogłaby tam wejść chroniona przez pole energetyczne, ale potrzebowała
dodatkowego zabezpieczenia. Najlepiej pomocy kogoś komu nic nie zaszkodzi.
- Ryoko!!!
- Nie musisz się wydzierać, jestem... Co się tu stało?
Ryoko stała w drzwiach i patrzyła zdziwiona na bałagan w przedpokoju. Poprzewracane
meble nie było czymś co widywało się częst w tym domu. Przynajmniej o ile w pobliżu
nie było Aeki.
- Nie widziałaś?
- Spałam. Ten hałas i wycie wichru obudziłoby każdego...
Z pokoju doszło wszystkich głośne chrapanie.
- ...może z wyjątkiem Mihoshi. Więc co się stało?
- Jakiś wypadek w laboratorium. Muszę tam wejść i potrzebuję Twojej pomocy.
Wokół Washuu pojawiła się mgła błyszcząca wszystkimi kolorami tęczy.
- Dobrze słyszę? Ty potrzebujesz mojej pomocy?
- "MAMO"!!! Ile razy mam ci to powtarzać?!? - wrzasnęła, po czym dodała nieco spokojniej -
  Tak, potrzebuję twojej pomocy. Jeśli się nie mylę to w laboratorium panują teraz dość
  nieszczególne warunki i nie jestem pewna czy moja osłona je wytrzyma. Ty jesteś
  praktycznie niezniszczalna, więc możesz mi pomóc.
- Washuu... - przysłuchująca się dotychczas Sasami odezwała się cicho - Czy to coś
  niebezpiecznego?
- Raczej nie kochanie... - odparła Washuu kładąc Sasami rękę na ramieniu. Spod dłoni
  chronionej przez pole energetyczne strzeliła mała fontanna barw. - ale trzeba to
  sprawdzić.

"... zanim tarcza przestanie działać i brama międzywymiarowa wyssie cały dom, a potem
planetę."

- Mogę ci jakoś pomóc? - Sasami jak zwykle zaoferowała się.
- Raczej nie, po prostu czekaj tu na nas. Albo lepiej znajdź Ryo-ohki i idźcie do
  świątyni. Tenchi na pewno się ucieszy jak was zobaczy.
- Dobrze! - pomysł najwyraźniej spodobał się dziewczynce. - Mam nadzieję, że będziesz
  mogła zrobić mi jeszcze ten kostium.
- Na pewno.
- No to świetnie! - odparła i wybiegła z domu. Ryoko i Washuu zostały same. Ryoko
  popatrzyła podejrzliwie na "mamusię".
- Ją możesz okłamywać, ale nie mnie. Co tam się stało? To coś poważnego?
Washuu jakby nie słyszała słów Ryoko. Podeszła do świecącej ścianki i dotknęła jej
ręką. Dłoń przeniknęła przez zaporę i zniknęła w międzywymiarowym przejściu. Washuu
potrzymała ją tam przez chwilę, po czym wyciągnęła. Odwróciła się w kierunku Ryoko.
- Ryoko. Jeżeli nie uda mi się naprawić tego, skontaktujesz się z Ryo-ohki aby
  natychmiast zabrała wszystkich i uciekała z tej planety. Najlepiej żeby polecieli
  na Jurai i nigdy już nie wracali tutaj.
Ryoko popatrzyła Washuu prosto w oczy. Przeraziło ją to co tam zobaczyła.
- Jeżeli Tenchiemu coś się stanie... - powiedziała powoli - własnoręcznie cię zabiję.
- Nie zrobisz tego. Jeżeli nie uda mi się, ja zginę pierwsza... Chodźmy.
Washuu przeszła przez zaporę energetyczną do laboratorium, a Ryoko ruszyła za nią.
Żadna z nich nawet w najgorszych koszmarach nie widziała tego, co zobaczyły zaraz po
wejściu.

Laboratorium niemal w niczym nie przypominało tego, czym było wcześniej. Zniszczone
urządzenia, rozbite zbiorniki nasuwały myśl że rozegrała się tu jakaś straszliwa
bitwa. Ogród który witał każdego przybysza i był powodem radości Washuu został
zmieciony - ani jedno drzewo nie ostało się w całości.
Straszliwe huragany wiały w kierunku jednego punktu gdzieś wysoko w górze porywając
każdy przedmiot nie przytwierdzony do podłoża. Washuu stała w miejscu jedynie
dzięki sile swojej osłony, a na Ryoko wichura nie zrobiła żadnego wrażenia. Obie
stały i patrzyły się na obraz zniszczenia.
- Co się tu stało? - Ryoko rzadko udawało się czymś zaskoczyć, ale tym razem i ona
  wyglądała na zszokowaną.
- Nie traćmy czasu, musimy się dostać do głównego komputera. Wtedy będę wiedziała.
Washuu ruszyła idąc przez zniszczony ogród, potem weszła do zrujnowanego pomieszczenia.
Sprzęt który w nim się znajdował był częściowo zniszczony, ale pancerne drzwi które
znajdowały się w przeiwległej ścianie wydawały się nieuszkodzone.
- Musisz mnie przenieść przez te drzwi. Wnętrze jest hermetyczne, wiec warunki będą
  tam lepsze. O ile ściany nie zostały uszkodzone.
Ryoko skinęła głową. Chwyciła Washuu w pasie, uniosła się w górę i poleciała w kierunku
drzwi. Przeniknęła przez nie jakby były powietrzem i znalazła się w olbrzymiej hali
wypełnionej różnymi urządzeniami. Wypuściła Washuu która podbiegła do najbliższego
terminala.
- Dobrze, nic nie zostało uszkodzone... - Washuu pochyliła się nad klawiaturą -
  teraz może dowiem się co się właściwie tu stało.
Po naciśnięciu kilku klawiszy na ekranie pojawiły się rzędy tekstu, wykresów i
schematów będących dla laika klasy Ryoko czarną magią. Washuu patrzyła się w ekran
z niedowierzaniem.
- Niemożliwe... Dwie jednostki zniszczone, jedna unieruchomiona. Jednostka centralna
  ma uszkodzoną powłokę... Jak to się stało?
Washuu ponownie nacisnęła kilka klawiszy i przez ekran zaczęły się przewijać kolejne
rzędy liter.
- No tak...
- Wiesz już co się stało? - Ryoko gapiła się na ekran przez ramię Washuu nic nie
  rozumiejąc.
- Kolizja. Jakiś obiekt pierwszego stopnia wielkości kosmicznej uderzył w powłokę
  czwartej jednostki. Wynikła reakcja rdzenia reaktora antymaterii z polem ochronnym
  obiektu zniszczyła jednostkę czwartą i piątą, oraz poważnie uszkodziła pierwszą
  i drugą. Laboratorium przeniknęło pełne pasmo promieniowania które prawdopodobnie
  zniszczyło wszelkie biologiczne formy życia. To wszystko.
Ryoko wysłuchała tej przemowy z niezbyt inteligentną miną.
- A trochę jaśniej? Nie jestem geniuszem twojego kalibru.
Washuu obrzuciła ją pogardliwym spojrzeniem.
- Nie jesteś też kretynką w rodzaju Mihoshi, więc powinnaś zrozumieć że w laboratorium
  uderzył duży statek kosmiczny.
- Co???
- Dokładnie. A teraz pozwól mi pracować, abym mogła naprawić to rozdarcie w osłonie
  zanim próżnia na zewnątrz wyssie stąd całe powietrze.
Ryoko ucichła i obserwowała znudzona jak Washuu klepie w klawiaturę komputera, podbiega
do innego przy którym znowu coś klepie, po czym przełącza jakieś przełączniki przy
dziwnej maszynerii i wraca do głównego komputera, po czym znowu zaczyna klepać. Po
którymś z kolei okrążeniu Washuu nie odwracając głowy spytała z irytacją.
- Może byś mi tak pomogła? Nie brałam cię ze sobą abyś stała nade mną jak świeca.
- Co mam zrobić? - odparła wściekła demonica
- Idź do tamtego przetwornika i patrz na wskaźnik energii. Jeżeli będzie dochodzić do
  poziomu krytycznego zwiększ opór, ale nie więcej niż o dwa stopnie. Dasz radę, czy
  muszę ci to wytłumaczyć jak Mihoshi?
- Dam radę... I przestań się ze mnie nabijać! To że nie znam się na fizyce kwantowej
  nie znaczy że jestem ignorantką. W końcu używałam Ryo-ohki przez ostatnie 1000 lat.
- No to na co czekasz? - Washuu nie raczyła się nawet odwrócić. Ryoko teleportowała
  się do miejsca które wskazała Washuu i zajęła się swoim zadaniem. Nie było to łatwe,
  gdyż wskaźnik ruszał się jak oszalały. Najwyraźniej Washuu zapomniała o takim pojęciu
  jak "ryzyko".
Po około godzinie sytuacja zaczęła wracać do normy. Washuu naprawiła generator pola
ochronnego wokół głównego laboratorium i ustabilizowała nieco ciśnienie powietrza
akurat w momencie kiedy przestała działać tarcza ochronna wokół niej. Stworzyła też
nowe drzwi w międzywymiarowym portalu, ale było jasne że jeszcze przez pewien czas
w laboratorium będą panować BARDZO zróżnicowane warunki pogodowe.

Znudzona Ryoko wymknęła się po cichu z hali. Miała już dość pomagania Washuu,
zwłaszcza że ta traktowała ją jak idiotkę.
Rozejrzała się nieco po laboratoryjnym ogrodzie. Drzewa zostały powyrywane z
korzeniami i porozrzucane niemal wszędzie. Woda z dużego wodnego zbiornika pełniącego
rolę sztucznego jeziora nad którym Washuu tak lubiła pracować została gdzieś wyssana,
a ryby i inne dziwne zwierzęta zamieszkujące ogród leżały martwe w różnych miejscach.

"Okropny widok. Gdybym to ja była Washuu, obdarłabym ze skóry idiotę który coś
takiego zrobił. Żywcem."

Ryoko zaczęła latać po ogrodzie szukając czegoś, czego sama nie była pewna. Po
prostu coś jej podpowiadało że może tu znaleźć coś niezwykle interesującego. Może
był to instynkt, może doświadczenie, a może intuicja. Cokolwiek by to jednak nie
było, zdecydowanie zasłużyło na podwyżkę.

W sterowni Washuu otarła pot z czoła. Główne niebezpieczeństwo wyssania laboratorium
i prawdopodobnie całej Ziemi w absolutną pustkę podprzestrzeni zostało zażegnane.
Sporo czasu potrwa, zanim zdoła odbudować zniszczoną część laboratorium, na szczęście
zapisy wszystkich eksperymentów i wzorce istot trzymanych w zniszczonych laboratoriach
zachowały się w pamięci głównego komputera. Działały również źródłą energii i wiele
urządzeń, więc jedyne co ją czekało to mozolna i długa praca związana z naprawianiem
szkód.
Wakacje szlag trafił.
- Washuu, chyba powinnaś to zobaczyć! - podniecony głos Ryoko wyrwał Washuu z
  ponurych rozmyślań.
- Co się stało?
- Znalazłam kogoś w ruinach. Chyba jeszcze żyje.
- Zabierz mnie tam natychmiast!
Ryoko chwyciła Washuu w pasie i teleportowała się w miejsce w którym była przed
chwilą. Washuu rozejrzała się. Była to część jej ogrodu sąsiadująca z pracowniami
biologii morza. Miejsce było doszczętnie zrujnowane, ale Washuu w tym bałaganie
dostrzegła fragmenty materiałów nie wyprodukowanych przez nią. Rozpoznała kilka
rodzajów stopów i pewien specyficzny gatunek kryształu używany do...
- Tam jest! - odezwała się Ryoko wskazując stertę zniszczonych urządzeń. Spod
  zniszczonego fotela wystawała poraniona dłoń.
Washuu podbiegła i przy pomocy Ryoko odrzuciła złom który przygniatał ciało. Był
to człowiek i jak stwierdziła Washuu żył, był jednak ciężko ranny. W jego ubiorze
Washuu ze zdumieniem rozpoznała mundur Imperialnej Akademii Nauk. Sam mężczyzna
wyglądał na człowieka, prawdopodobnie Juraiczyka, z tym że jak na męskiego mieszkańca
Jurai miał nieco zbyt jasne włosy. 

"Jakim cudem przeżył taką katastrofę? Musieli przed kolizją ustawić wokół niego
bardzo silne pole ochronne. To musiał być ktoś bardzo ważny skoro poświęcono tyle
energii aby uratować mu życie..."

Washuu pochyliła się nad nim badając jak wielkie odniósł obrażenia. Były poważne.
Musiał mieć niewiarygodne szczęście że przeżył i wylądował tutaj, blisko centrum
sterowania, ale aby przeżyć, musiał być niezwłocznie umieszczony w komorze
hibernacyjnej i poddany szybkiej kuracji.
Ryoko ze zdumieniem zobaczyła jak jej "mama" z ciałem dwunastolatki bierze ciężkiego
mężczyzne i przewiesiwszy go sobie przez ramię jak gdyby był szmacianą lalką kieruje
się w stronę hal medycznych. Usłyszała jeszcze jak Washuu mrucze pod nosem.
- Jesteś wyjątkowym szczęściarzem, ale jak się okaże że miałeś coś wspólnego z tym
  wypadkiem to lepiej by było dla ciebie gdybyś zginął na miejscu...

c.d.n

-----------------------------------------------------------------------------------
					   		             Jeremy - proud member of SMD
									  		        july 1999

Greetings dla Bendina który uświadomił mi że istnieje takie dzieło sztuki jak Aikan
Muyo i dla Kompana który podziela mój pogląd że Aikan to najlepszy fic jaki kiedykolwiek
napisano.