- Fanfik 4 -



Tytuł: Sasami & Tsunami i co z tego wynikło
Autor: Jeremy

Autorskie gadanie:
Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to, co robią postacie w tym fanfiku. Siadając do niego nie wiem nawet jak się skończy i czy w ogóle się skończy. Jest więc bardzo prawdopodobne, że cała historia wymknie mi się spod kontroli, a najbardziej zdumionym czytelnikiem będę właśnie ja. ^_-
Wszelkie commentarze, groźby, kondolencje i pułapki na myszy ślijcie na adres: jeremy@topnet.pl, lub jeremy1@friko2.onet.pl
polskie znaki w standardzie ISO
All Rights Stolen...
v.0.3
15.VII.2000

Cholera, stało się, wzywajcie facetów z kaftanem. Napisałem hentaja, czy może być wieksze skrzywienie dla fanfikowca? :)))



Wysoka kobieta szła długim korytarzem. Miękkie kroki na puchowym dywanie nie wydawały żadnych odgłosów. Mijani ludzie reagowali ukłonami, na które odpowiadała szczerym uśmiechem.
Kochali ją, a ona kochała ich.
Gdzieś po lewej stronie bezszelestnie rozsunęły się drzwi.
- Wasza Wysokość! - usłyszała męski, niski głos. Odwróciła się i zobaczyła postawnego mężczyznę z krótko przyciętymi włosami i bujną brodą ubranego w wyjściowy mundur.
- Ach, to ty Satre... O co chodzi? - aksamitny głos rozbrzmiał w korytarzu jak dzwonki.
- Wyszłaś z balu Wasza Wysokość? - rzucił krótkie spojrzenie na najwspanialszą suknię na planecie.
Skrebrzysta nić łącząca fragmenty niebieskiego kryształowego jedwabiu pobłyskiwała srebrnym blaskiem w którym specjalista rozpoznałby sztucznie hodowany diament.
- Musiałam. - Odparła nieco smutno. - Zabawa była cudowna, ale jestem zmęczona, poza tym czekają na mnie ważne sprawy. Muszę przejrzeć prośby z układów Thlia, Oriona i Khtari.
- Urzędnicy mogą to zrobic za ciebie... - zaczął niepewnie generał wiedząc że wysila język na darmo.
- Nie. Nie mogę pozwolić aby jakikolwiek list utknął w biurokratycznej machinie. Ktoś mógłby przez to cierpieć.
- Rozumiem. - Satre skłonił się. W głębi duszy właśnie za to ubóstwiał swoją panią. Za to kochała ją cała Jurai. - Oznajmię że poczułaś się źle i że pojawisz się dopiero... Pojutrze.
- Dziękuję. - Ruszyła krokiem zdecydowanie zbyt szybkim jak na wymagania dworskiej etykiety. Satre odprowadził ją do drzwi komnaty. Nie było przy nich nikogo.
- Dlaczego nie ma strażników? - spytał podejrzliwie.
- Odprawiłam ich. I całą służbę. W dzień moich urodzin nikt nie powinien pracować.
- Ależ Wasza Wysokość! Co się stanie jeśli ktoś tu wtargnie... - spytał nerwowo.
- Potrafię sobie poradzić. - ucięła krótko, dodała potem łagodniej - Mam tylko jedną prośbę.
- Słucham.
- Rozepnij mi suknię na plecach. Bez pomocy jej nie zdejmę. Satre zaczerwienił się pod bujną brodą. To była ostatnia prośba jakiej spodziewał się zwierzchnik sił zbrojnych. Trzęsącymi się rękami rozpiął guziki od szyi do pasa. Spod pachnącego materiału ukazały się śnieżnobiałe plecy.
Na szczęście w tej chwili na korytarzu nie było nikogo.
- Dziękuję. - Stwierdziła i przytrzymując rękoma suknię ruszyła przez drzwi. Nie udało jej się jednak i tuż przed zamknięciem się drzwi Satre zobaczył jedwabiste ramię i łabędzią szyję w pełnej okazałości.
Drzwi zamknęły się, a Satre wypuścił ze świstem powietrze. Lewy wąs czterdziestopięcioletniego generała zabarwił się na purpurowo. "Zaiste na ziemię zeszła Przedwieczna Bogini i połączyła się z Panią Dobroci."

Suknia opadła na ziemię gdy królowa przeszła korytarzykiem w stronę łazienki. Wykonana była z zielonkawego, kamienia o stałej temperaturze dziesięciu stopni wyższej niż temperatura ciała. Jedyną innowacją którą wprowadziła obecna władczyni był niewielki chodniczek leżący na posadzce.
Miał kształt marchewki.
Stanęła przed kryształowym lustrem i spojrzała na swoje odbicie. Niebieskie włosy opadały do samej ziemi, owijając sylwetkę o kształcie ideału. Omiotła ją wzrokiem z dołu do góry. Jedwabiste nogi, piękne biodra, wąska talia. Piersi osiągnęły pełny rozwój już w wieku szesnastu lat i teraz, gdy skończyła 21 lat były piersiami bogini. Duże, czekoladowe sutki odznaczały się wyraźnie na tle jasnej skóry. Smukłe dłonie przechodziły w proste ramiona kończące się wysmukłą szyją po której spływały włosy koloru czystego morza. Niżej, dużo niżej trójkątna kępka tego samego koloru wabiła w magiczny sposób.
Tak, była piękna. Była ideałem piękna wśród swojego ludu. Tylko czy to była ona? Może ona sama już dawno nie żyła, a ona sama była kimś innym, kimś kogo nie rozumiała?
Spojrzała na odbicie swojej twarzy.
To nie była jej twarz.
Twarz którą widziała była wiecznie zamyślona, miała zawsze takie smutne oczy. Ona sama według tych którzy ją znali była zawsze wesoła. Swoje prawdziwe oczy mogła zobaczyć tylko na fotografiach. I tylko na fotografiach mogła zobaczyć trójkątne Znamię Mocy na czole. Jej odbicie w tym miejscu miało dwie kropki.
Odbicie poruszyło wargami.
- O co chodzi. Tsunami?
Wargi poruszyły się wyraźniej. Królowej wydawało się że słyszy szept. Odruchowo zasłoniła piersi i niebieską kępke łonowych włosów.
Zaśmiała się gdy zrozumiała że to mówi jej odbicie. Wyprostowała się i wsłuchała w szept.
*Już czas. Sasami*
"Czas? Na co?"
Niesmowita sensacja przebiegła przez całe jej ciało. Skurcz targnął nią gwałtownie, nogi rozjechały się i upadła. Uderzyła głową o posadzkę i świat zawirował jej przed oczami. Zanim wszystko pokryła czerń, Królowa Sasami zdołała dostrzec sylwekę wychodzącą z lustra.

Przez czerń przebiło się różowe światło które zalało wszystko. Razem ze światłem nadeszła fala szczęścia. Wiedziała już.
Zrozumiała.
Żyła.
Nie umarła wtedy.
Żyła, żyła razem z Tsunami w jednym ciele.
A teraz nadszedł czas połączenia. Nadszedł czas zrozumienia. Nadszedł czas powrotu.
Wiedziała już co ma zrobić.

* * *

Promienie słońca liznęły szyję Tenchiego, po czym zaczęły wolno sunąć w górę. Przebrnęły przez policzek, spłynęły na oczy i zaczęły delikatnie, acz znacząco sprowadzać senną duszę do ciała.
Pomogło.
Ziewnął szeroko i otworzył zaspane oczy.
Aż po horyzont rozpościerało się przed nim jasnoniebieskie morze. Morze które w dodatku łaskotało go w nos.
Przewrócił się na drugi bok zrzucając z policzka długi kosmyk niebieskich włosów. Wspomnienia napłynęły do jego umysłu przywołując mu przed oczy to co się niegdyś stało.

Wszystko toczyło się spokojnie, aż do okresu sprzed trzech lat. Wtedy to właśnie Sasami skończyła osiemnaście lat i w tym samym roku zmarł cesarz Jurai. Aeka i Sasami zostały wówczas wezwane na Jurai. Aeka miała przejąć tron, jednak zrzekła się go na korzyść Sasami. Sasami została na Jurai, gdzie objęła rolę królowej Jurai, zaś jej siostra wróciła na Ziemię do jej ukochanego Tenchiego.
Do niego...
Westchnął ciężko. To był jednocześnie najbardziej zwariowany i chyba najgorszy okres w jego życiu. Do dzisiaj nie mógł sobie darować słabości własnego charakteru.
W czasie nieobecności Aeki, Ryoko wykorzystała okazję... Aeka po powrocie stanęła przed faktem dokonanym, zaś on sam i jego ojciec stanęli przed koniecznością odbudowy domu.
Od fundamentów.

Westchnął ponownie i obrócił się na plecy. Przed sobą zobaczył parę roześmianych złotych kocich oczu.
- Ohayo, Tenchi. O czym tak rozmyślasz?
- O niczym Ryoko... A właściwie o Sasami. Długo już jej nie widzieliśmy, prawda?
- Acha... Stęskniłam się za jej kuchnią.
Wymamrotała całując go po torsie, schodząc coraz niżej.
- O tak, gotuje cudownie. - Tenchi wspominając próbował zapomnieć o swoim rosnącym podnieceniu.
- Może i ja kiedyś dorównam jej chociaż w połowie? - Ryoko zdązyła spytać zanim jej głowa zniknęła pod kołdrą.
- Coraz lepiej sobie radzisz...
Urwał gdy w jego głowie wybuchła fabryka sztucznych ogni. Poprzez głosy śpiewających radosne pieśni stu anielic o bujnych kształtach i roztrzepanych turkusowych włosach, usłyszał rozmarzony głos.
- Mmmmhmm... Pyszności... Kocham cię Tenchi.

Tenchi wyszedł z pokoju chwiejąc się na nogach.
Miał dość.
Nie to żeby mu to nie odpowiadało. Wręcz przeciwnie. Jednak było to po prostu dla niego za wiele. To niemożliwe żeby jeden człowiek miał tyle szczęścia. Kiedy trzy lata temu Aeka wróciła było wprawdzie gorzej, ale przynajmniej nie groziło to odwodnieniem organizmu...

Tak... Aeka wróciła, zobaczyła, zrównała wszystko z ziemią, a potem zaczął się koszmar. Płacz, awantury, histeria, oskarżanie o niewierność. A najgorsze było to, że miała rację. Dla niego zrezygnowała z tronu Jurai, a on sam dał się całkowicie omotać przez kosmicznego pirata.
Potem odeszła.
Wróciła na Jurai, a jego nawet nie było stać na to aby spojrzeć jej w oczy. Ostatnim o niej wspomnieniem z tego okresu była pokryta łzami, wykrzywiona bólem twarz i pięści zaciśnięte tak mocno, że paznokcie wbiły się w jej dłonie dotkliwie je kalecząc. Płakała nie tylko łzami, ale i krwią.
A on nie próbował nawet błagać jej o wybaczenie.
Odeszła.

Wszedł do łazienki i z miejsca włożył głowę pod kran. Lodowate strumienie spłynęły po karku przynosząc ukojenie. Wstał i strzpnął wodę z głowy. Po omacku zaczął szukac ręcznika. Nagle poczuł jak do ręki wciska mu się puchowy kształt.
- Proszę. - odezwał się aksamitny głos
Tenchi wytarł twarz i otworzył oczy. Najpierw zobaczył dłoń trzymającą ręcznik którym właśnie się wytarł, a potem właścicielkę tejże dłoni.
Piękną twarz rozjaśnił uśmiech.
- Dzień dobry Ten-chan.
- Witaj Ae-chan, dobrze spałaś? - pocałował ją w policzek. Aeka zarumieniła się, po czym oddała pocałunek. Długi i namiętny.
Przylgnęła wargami do jego warg i trwali tak w długim pocałunku. Potem Aeka zaczęła zdejmować z Tenchiego koszulkę.
- Ae-chan, co robisz?
Nie odpowiedziała. Tenchi był zbyt zmęczony żeby nawet myśleć o tym co się za chwilę stanie.
- Przestań. Chcę się umyć i zjeść...
- Kochaj się ze mną... - szepnęła mu do ucha.
- Proszę cię... Muszę iść dziś do pracy.
- Nie kochasz mnie, prawda? - Głos Aeki był zawiedziony. - Ją kochasz bardziej.
Tenchi przestraszył się. Ten rytuał powtarzał się wprawdzie często, ale nigdy nie mógł przewidzieć jak się skończy.
- To nie to! Ja po prostu... Nie wytrzymuję. - stwierdził z rezygnacją.
Ku jego zdziwieniu T-shirt przestał się podnosić. Tenchi spojrzał w twarz Aeki. Zobaczył na niej szczery uśmiech.
- Więc odpoczywaj, a my... A *JA* się tobą zaopiekuję.
Pocałowała go w policzek, założyła kimono i wyszła z łazienki. Tenchi westchnął głęboko.
- To mnie wkrótce wykończy...

* * *

Kilkaset metrów dalej, na wzgórzu stała samotna, ukryta między drzewami świątynia. Na schodach świątyni siedział samotnie starszy mężczyzna. Na roztrzepanych, siwiejących włosach błyszczało kilka płatków wiśni.
- Mam herbatę. Napijesz się? - z głębi świątyni doszedł głos.
W przejściu pojawił się drugi mężczyzna, tak podobny do pierwszego że wyglądał jak jego rodzony brat. Jedynie jego długie, upięte w ogon włosy wyróżniały go, tym bardziej zaskakująca była odpowiedź tego który siedział na schodach.
- Bardzo chętnie. Dziękuję tato.
Usiedli obok siebie, pijąc powoli herbatę. Aromat zielonego płynu roznosił się po podwórzu.
- Wygląda na to że Tenchi wreszcie dorósł. Nie boi się już dziewczyn. - odezwał się krótkowłosy.
- Tak...
- Poza tym ma dobrą pracę. Jest architektem... Zupełnie jak ja. - zaśmiał się
- Aha...
- Tylko jedno mnie smuci... - Jego głos załamał się lekko.
Siedzący obok ojciec odwrócił się.
- Cóż takiego?
- To, że kiedyś mogę umrzeć nie zobaczywszy swoich wnuków.
- Zobaczysz. - Starszy położył mu rękę na ramieniu. - Jeszcze tylko trochę cierpliwości.
- Łatwo ci mówić... Ty jesteś Juraiczykiem, jesteś nieśmiertelny, nie masz czym się martwić, a ja...
Z oczu starego mężczyzny popłynęły łzy. Drugi widząc to zacisnął pięści, po czym wyprostował powoli palce.
- Spójrz na mnie! Jesteś mężczyzną czy nie???
Płaczący po chwili odwrócił głowę ocierając łzy.
- Tak, to prawda że Drzewo utrzymuje mnie przy życiu. Ale prawdą jest też. że przysiągłem sobie kiedyś, że w dniu twojej śmierci ja też odejdę.
Zamilkł. Nobuyuki popatrzył się na teścia zszokowany.
- Żaden rodzic nie powinien żyć dłużej niż jego dziecko. - Westchnął głęboko przywołując przed oczy obraz Achiki. - Ja żyłem dla Tenchiego, ale nie wytrzymałbym drugiej śmierci. Zrozum, że jesteś dla mnie synem i odejdziemy z tego świata razem.
Popatrzył na mieniący się czerwienią dachu dom leżący w dole nad malowniczym jeziorem. Nobuyuki zrobił to samo, obaj się uśmiechnęli.
- Tak... - stwierdził Yosho - Tenchi jest w naprawde dobrych rękach, nie musimy się już nim zajmować.
- Aha. Nie ma się o co martwić, Tenchi już nas nie potrzebuje.
Patrzyli na dolinę szczęśliwi. Ich rola się w tym miejscu skończyła.
Skończyła się trzy lata temu.

* * *

Późnym popołudniem tego samego dnia Tenchi wyszedł z biura oddychając głęboko. Osiem godzin przy desce kreślarskiej było naprawdę męczące i chociaż lubił tę pracę to teraz, na widok słońca, drzew i czystego nieba miał ochotę krzyczeć ze szczęścia.
Postanowił wrócić do domu piechotą. W końcu było wcześnie, pogoda wspaniała, a do domu miał tylko dziesięć kilometrów. Niewykorzystanie takiej okazji byłoby zbrodnią.
Przerzucił marynarkę przez ramię i ruszył prowadzącą do Świątyni Masakich wiejską drogą.

Rzeczywiście, było warto. Lato dobiegało już swojego kresu, ale jesień nadchodziła bardzo powoli. Dziwne, ale dotychczas wszystkie ważne chwile z jego życiu miały miejsce właśnie o tej porze roku. Pojawienie się Ryoko, odlot Aeki na Jurai, a później jej powrót.

Tak... Mylił się bardzo sądząc, że stracił ją na zawsze i że już nic nie może się bardziej zaplątać. Siła uczuć Aeki była silniejsza niż jej żal i duma. Wróciła po kilku miesiącach, potem prawie natychmiast odleciała, aby znowu powrócić i tak kilkakrotnie. Chciała wywołać u niego poczucie winy, chciała aby wyrzucił Ryoko. Nic z tego nie powiodło się. Potem było jeszcze gorzej, Aeka i Ryoko zaczęły otwarcie grozić sobie śmiercią, a on nie potrafił nic zrobić.
A później nagle stało się coś bardzo dziwnego. Tenchi do dziś nie miał pojęcia jak to się stało, ale dziewczyny doszły do niezwykłego porozumienia - zostały z nim obie. Pytał je o to wielokrotnie, ale Aeka tylko się uśmiechała, a Ryoko mówiła że "tak po prostu musiało się stać".
Tenchi do teraz miał przed oczami pierwszą noc z Aeką. Była taka delikatna, taka czuła, że miał wrażenie że trzyma w ramionach przestraszone dziecko. A z kolei za drugim razem Tenchi dowiedział się na czym polega tradycyjny rytuał miłosny w rodzinie królewskiej planety Jurai...
Gdy już zagoiły mu się plecy doszedł do wniosku, że na pewno to polubi. Aeka na codzień cicha i skromna dla niego w łóżku stawała się tą, która musiała dominować, a Tenchi poddawał się temu z ochotą wysłuchując władczego "Oujo-sama to oyobi!"(*) i spełniając każdy rozkaz jej wysokości.
Od tego czasu minęły dwa lata i wszystko wskazywało na to, że nawet jeśli Aeka i Ryoko nie darzyły się przyjaźnią, to przynajmniej zdołały się wzajemnie zaakceptować. Tenchi zresztą miał nadzieję, że prędzej czy później nadejdzie także pora na przyjaźń.

Zatrzymał się na chwilę rozglądając się dookoła. Cała przyroda zdawała się odzwierciedlać jego radość, a czyste niebo miało kolor wielkiego optymizmu. Tenchi Masaki wiedział że musi go wkrótce coś miłego.
- Witaj w domu Tenchi. - Odezwał się z tyłu znajomy, lecz jakże zmieniony głos.
Odwrócił się i stanął jak porażony. Stała pięć metrów przed nim. Wysoka, piękna, dostojna jak zawsze, a w oczach miała wymalowane niewyobrażalne szczęście. Nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Tsunami?
Zaśmiała się dziecięcym głosikiem.
- Wolałabym abyś nazywał mnie Sasami. W twoich ustach to imię brzmi dużo przyjemniej.
Słowa utkwiły mu w gardle, a przez głowę przelatywało tysiące myśli.
- Sa... Sasami?!? - wydusił z siebie wreszcie
I nagle zrozumiał wszystko. Przypomniał sobie wieczór w zajeździe nad gorącymi źródłami, wiele lat temu. Historia którą wtedy usłyszał z ust widmowej Tsunami ponownie odżyła w jego umyśle.
- To raczej ja powinienem był cię tak przywitać królowo Sasami. - Zaśmiał się Tenchi, po czym skłonił się nisko.
Królowa Sasami uśmiechnęła się łagodnie, po czym rzuciła się Tenchiemu na szyję.
- Tęskniłam za wami, naprawdę tęskniłam! - rozpłakała się - Tak dobrze jest tu wrócić.

* * *

- Długo go dziś nie ma... - Mruknęła Ryoko wycierając do czysta ostatni talerz.
- Zapewne wraca do domu na piechotę, dzisiaj jest tak przyjemnie - Stwierdziła Aeka która w międzyczasie wpadła do kuchni po szklankę zimnego koktajlu owocowego.
Przy okazji miała wątpliwą przyjemność oglądania jak Ryoko sprząta po swoim kucharzeniu. Gdyby widziała to wcześniej, zapewne straciłaby ochotę na obiad. Jednak przynajmniej demonica nauczyła się sprzątać po sobie, a obiad był całkiem niezły więc w zasadzie nie było o co robić awantury.
- Żeby tylko nie pił wcześniej, bo nawet przy takim słońcu ludzie podobno mogą dostać udaru.
- On to nie ty. - burknęła Aeka - Powinnaś się raczej martwić o to czy był wystarczająco wypoczęty. Z tego co *słyszałam*, to Tenchi nie wyspał się dzisiaj zbytnio. - Zaczerwieniła się mimowolnie. - Po czymś takim w pracy musi być strasznie zmęczony.
- I kto to mówi??? - Ryoko odwróciła się szczerząc zęby w złośliwym uśmiechu. - Co drugą noc przykuwasz go do łóżka i jeździsz po nim tak długo, że rano ledwo chodzi. Przy mnie ma przynajmniej miłe poranki, na pewno nie budzisz go tak jak ja. Zgadłam?
Aeka przybrała kolor rozgrzanej do wysokiej temperatury cegły.
- Co ty insynuujesz, Ryoko-san? Tenchi to lubi, inaczej by już dawno powiedział żebym przestała. A co do jeżdżenia to czy mi się wydaje, czy ktoś kiedyś wspomniał o 'przerżnięciu go na pół'?
Ryoko zarechotała słysząc własne słowa z ust kogoś takiego jak księżniczka Jurai.
- Wiem. Nie wkurzaj się tak, wiem że to lubi. - westchnęła - Lubi wszystko co ma związek z nami, bo chyba do dziś nie może uwierzyć że ma nas obie. Wczuj się w niego na chwilę, większość jego kolegów musi się użerać z jakąś krzywonogą i krzywozębną japonką, o ile wogóle kogoś ma. Pamiętasz tego gościa który wpadł z wizytą w zeszłym tygodniu? Kioshi-sempai, czy jakoś tak...
Aeka skinęła głową na znak, że wie o kim mowa. Ryoko odłożyła ostatni talerz na półkę, wyciągnęła z lodówki butelkę piwa i przeleciała przez ścianę do salonu. Aeka wzięła swój koktail i usadowiła się w fotelu naprzeciwko Ryoko.
- No właśnie. Fajny facet, w niczym nie ustępuje Tenchiemu, a nawet jest luźniejszy. I co? Dobija do czterdziestki, a nadal mieszka sam. Ziemskie kobiety to takie ślepe idiotki że aż mnie skręca, trzymają się gości, którym powinno się jaja poobcinać.
Aeka skrzywiła się słysząc z ust Ryoko tekst płynący na poziomie kostki brukowej. Nie odezwała się jednak, bo naprawdę zainteresowało ją to co słyszała.
- Kilka moich znajomych z dzieciństwa pozabijałoby się za takiego porządnego faceta, a on musi się zaspokoić jakimś tanim podrywem co miesiąc, albo i rzadziej. Dziwisz się, że Tenchi boi się zrobić cokolwiek co mogłoby pokazać że już go nie potrzebujemy?
Księżniczka nie powiedziała ani słowa. Demonica nalała sobie piwa do szklanki i pociągnęła solidny łyk.
- No właśnie. Tylko że on już nie wytrzymuje. Zauważyłaś jak słania się gdy wraca? Jak nie zaśnie przynajmniej na trzy godziny po południu i nie wypije kawy to jest nie do życia.
- Tenchi ma trudną pracę...
- Właściwie to nie wiem po co. - przerwała jej Ryoko - Jeden parodniowy wypad z Ryo-ohkim i miałby dość pieniędzy żeby żyć na poziomie do końca życia.
- Ależ Ryoko-san! - oburzyła się Aeka - Nie możesz już prowadzić życia pirata. To niemoralne!
Pirat kosmiczny machnął ręką i pociągnął kolejny łyk piwa.
- Moralne czy nie, mnie to nie obchodzi, ale Tenchiego tak i to mi wystarczy. Nie o tym jednak rozmawialiśmy. On nam nigdzie nie ucieknie, więc chyba możemy dać mu trochę wytchnąć, prawda?
Spojrzała na księżniczkę oczekując odpowiedzi. Aeka siedziała cicho, wpatrując się w swoją szklankę. Na jej policzkach wykwitł rumieniec zakłopotania.
- Nie ma problemu. Przez jakiś czas dam mu odpocząć.
Ryoko zdziwiła się słysząc zmianę w jej głosie. Nie była pewna jak ma to rozumieć. Nagle Aeka wstała i podeszła do wiszącego na ścianie dużego lustra.
- Czy nie wydaje ci się Ryoko-san, że jestm grubsza? - Spytała z lekkim uśmiechem.
Ryoko nie wierzyła własnym uszom. Czyżby?...
- Chyba nie mówisz poważnie Aeka!
- Nie byłam pewna, więc poszłam wczoraj do Washuu. To trzeci tydzień. Ryoko wyskoczyła w powietrze, podleciała do Aeki i uścisnęła ją. Potem wyleciała pod sufit na środek pokoju i rozdarła się na całe gardło.
- JEEEE!!! Księżniczka Aeka Jurai nareszcie jest w ciąży!!!
Fiuuuuuu!!! Trzeba to uczcić!
Poleciała na belkę pod sufitem na której zwykła się wylegiwać i przyniosła butelkę sake. Aeka pokręciła gwałtownie głową.
- Nie. Nie mogę pić!
- Wiem o tym. - odparła Ryoko - Nawet gdybyś chciała to bym ci nie dała. Wypiję za ciebie.
Przechyliła butelkę. Aeka ze zgrozą patrzyła jak Ryoko wypija duszkiem całą zawartość. Westchnęła. To mogło się skończyć tylko na jeden sposób.

Ryoko opadła na fotel, upuszczona butelka potoczyła się cicho po miękkim dywanie rozpryskując resztki alkoholu. Ryoko popatrzyła na Aekę błyszczącymi oczami. Kocie źrenice były szeroko otwarte.
- Wiesz, zaczęłam się już zastanawiać na co ty właściwie czekasz. Śpisz z nim już od dwóch lat i co? I nic. No, ale widzę że wreszcie się zdecydowałaś. Co cię ugryzło żeby czekać tak długo???
Aeka patrzyła ze zgrozą na Ryoko. Pytać o coś takiego! No, ale przecież była to kobieta. Kobieta która dzieliła się z nią ukochanym mężczyzną. Poza tym właśnie wypiła całą butelkę wina, co znaczy że straciła resztki swoich wątpliwych hamulców etycznych.
- Bałam się. Nie wiedziałam czy Tenchi tego chce i czy ja jestem gotowa. W końcu dwa miesiące temu słyszałam jak tata przez sen mówi o tym jak chciałby mieć wnuka.
Zachichotała.
- Wyobrażasz to sobie? - Księżniczka z trudem panowała nad śmiechem.
- Przez sen układał wnuka do snu, bujał go i śpiewał mu kołysanki.
- To musiało być swietne!
- Żałuj że tego nie widziałaś!
Wybuchnęła śmiechem, Ryoko dołączyła do niej. Przez dłuższy czas nie mogła złapać oddechu, aż łzy napłynęły jej do oczu. Ryoko wkrótce też opanowała się. Uśmiechnęła się pogodnie do Aeki.
- Zazdroszczę ci. Dasz Tenchiemu jedyną rzecz której ja nie mogę mu dać.
Aeka zamrugała oczami i spojrzała na Ryoko nic nie rozumiejąc. Demonica miała w oczach łzy, ale to nie były łzy śmiechu.
- O czym ty mówisz, Ryoko-san???
- Rozmawiałam o tym z Washuu wielokrotnie... - Śmiech nagle przeszedł w szloch. Ryoko z trudem wypowiadała kolejne zdania. - Próbowaliśmy coś zrobić, Washuu pracowała nad tym całymi miesiącami, ale nie udało się.
Zaniosła się głośnym płaczem. Aeka w końcu zrozumiała. Podeszła do Ryoko i przytuliła ją do siebie. Ryoko dalej szlochała cicho.
Księżniczka po raz pierwszy zobaczyła żeby kosmiczny pirat tak cierpiał.
- Cecha Mass, tak powiedziała Washuu. Uniemożliwiła mi zajście w ciążę, ponieważ nie byłoby szans na poprawny rozwój... Na to że dziecko byłoby zdrowe...
Wytarła rękawem oczy i spojrzała Aece w twarz.
- Widzisz Aeka, ja nie mogę i nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Jedyna rzecz o której Tenchi mógłby marzyć, a ja nie mogę mu jej dać. Jedyna rzecz o której *ja* marzę i której nie mogę zdobyć!
Wyszarpnęła się z ramion Aeki.
- Zostaw mnie. Obejdzie się bez twojego pocieszania. Radziłam sobie przez 2000 lat, to i teraz sobie poradzę. Jakoś to przeżyję, szkoda tylko, że nikt nie nazwie mnie mamą. - Wydusiła z siebie z goryczą.
Aeka posłusznie puściła Ryoko, jednocześnie myśląc o czymś zupełnie innym. W jednej chwili podjęła najtrudniejszą decyzję w swoim życiu.
- Przecież też możesz być jego mamą. - powiedziała beztrosko.
Ryoko na moment spojrzała z zainteresowaniem, ale zaraz opuściła głowę.
- Nie rób sobie jaj... - burknęła
- Nie robię. - zapewniła księżniczka - Obie jesteśmy z Tenchim, więc obie powinnyśmy wychowywać jego dzieci. Jak inaczej sobie to wyobrażasz? Będziemy obie matkami dla tego maleństwa i wszystkich które będą później.
- Mówisz serio? - Ryoko niezbyt mogła uwierzyć w to co słyszy. Spojrzała w uśmiechniętą przyjaźnie twarz Aeki.
- Tak. O ile oczywiście nie będziesz go uczyć przeklinać i wylegiwać się całe dnie. - dodała surowo
Ryoko potrzebowała chwili żeby przetrawić to co właśnie usłyszała. Rozpłakała się ponownie, tym razem ze szczęścia. Aeka podeszła i położyła dłoń na jej ramieniu.
- No, chyba już wystarczy. Jeśli ktoś zobaczy że tak ryczysz to jeszcze dostanie zawału. Zwłaszcza Tenchi.
Na wspomnienie Tenchiego, Ryoko wytarła twarz.
- Racja. Jeśli poszedł piechotą, to będzie tu najdalej za pół godziny. Do tego czasu muszę wytrzeźwieć, Aeka zrób mi kawę(**), bo inaczej nie dojdę do siebie do tego czasu!
Aekę na moment krew zalała.
- Coś takiego! Najpierw się upijasz, a teraz chcesz wytrzeźwieć w kilka minut? W takim razie po co wogóle piłaś?
Odwróciła się w kierunku kuchni. Ryoko popatrzyła na jej plecy.
- Inaczej nie miałabym odwagi ci tego powiedzieć...

* * *

Aeka patrzyła z powątpiewaniem na stojącą na pomoście Ryoko. Fakt, była trzeźwa niemniej jednak zapłaciła za to wysoką cenę. Księżniczka martwiła się, czy byłaby w stanie pomóc jeśli chwiejący się na nogach demon nagle spadłby do jeziora.
A może...
"Nie... Byłoby miło, ale Tenchi nigdy nie uwierzyłby w wypadek."
Aeka uśmiechnęła się pod nosem. Kiedyś może by i tak myślała, ale teraz były dla siebie jak siostry. Zresztą wielokrotnie się zastanawiała czy tak nie było przypadkiem od zawsze. Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.

Kilkaset metrów dalej szedł powoli ten na którego czekała, a razem z nim ktoś kogo nikt tutaj się nie spodziewał.
Może z małym wyjątkiem...
[Główny komputer Washuu-lab]
[linked: Laboratorium Astronomiczne]
[Zapis odczytów podprzestrzennych. Data: minus 15 godzin, płaszczyzna: wszechświat klasyczny, obszar skanu: Układ Słoneczny. Wykryto skok hiperprzestrzenny na granicy układu.]
[Działanie: Kasowanie zapisu, proszę o potwierdzenie.]
Washuu uśmiechnęła się perfidnie. Zapowiadało się na niezłą zabawę...

- Więc opuściłaś przyjęcie urodzinowe aby dopilnować wszystkich spraw w pałacu? - Tenchi pokiwał głową z podziwem. - Nie mógł tego zrobić ktoś inny?
- E-e... - zaprzeczyła Sasami - Takich spraw nie mogę pozostawiać w rękach urzędników. Przez ich nawał pracy mogliby coś przegapić. Co by się stało gdyby to była na przykład prośba o wsparcie po serii klęsk żywiołowych z jakiejś biednej planety? Coś takiego zdarzało się wielokrotnie.
Tenchi spojrzał z wyrozumiałym uśmiechem w oczy królowej Jurai. Nic się nie zmieniły od kiedy ją widział ostatni raz.
- Ale jednak zdecydowałaś się przylecieć.
- Zrobiłam tyle ile mogłam, a resztę pozostawiłam w rękach przyjaciół którym mogę ufać. Mam tu pewną bardzo ważną sprawę do załatwienia.
No i stęskniłam się za tobą, Tenchi! - dodała wesoło, chociaż w jej głowie tłoczyły się dosyć nieprzyjemne myśli.
"Tylko jak mam to zrobić żeby nie zranić Aeki i Ryoko... Ostrożnie, ale i szybko... Cierpliwości, już wkrótce wszystko się okaże."
Roześmiała się ponownie. Wkrótce będzie miała przyjemność obserwować miny siostry i Ryoko-san. Ciekawe co zrobią.

- Eeee... - Tylko tyle zdołała wydusić z siebie Ryoko. Tenchi parsknął śmiechem widząc jej minę.
- S... Sasa... - Aeka za wszelką cenę starała się dotrzymać kroku demonicy.
Sasami uśmiechnęła się promiennie i powoli podeszła do zszokowanej siostry.
- Witajcie. Stęskniliście się za mną?
Aeka i Ryoko popatrzyły na siebie, na Sasami, na Tenchiego. Potem ponownie na Sasami. Zdecydowały się na pewien czas dać urlop rozsądkowi.
- Sasami-chan!
- Sasami!!!
Sasami niemal się przewróciła gdy dwie dorosłe kobiety rzuciły się na nią przytulając i płacząc. Tenchi stojący obok zastanawiał się co jest dziwniejsze - czy to że Ryoko i Aeka zachowują się dokładnie tak samo, czy to że Ryoko płacze ze szczęścia, czy też to że on nadal stoi na nogach.
Sasami w końcu wyswobodziła się.
- Dobrze, już dobrze... Przecież tu jestem. Chodźmy do domu.
Ruszyła w dobrze jej znanym kierunku. Aeka, Ryoko i Tenchi zrobili to samo.
- Przy okazji... - powiedziała zdejmując buty - Kto tu teraz gotuje?

* * *

- Tak dobrze tu znowu być. - Sasami rozkoszowała się herbatą podaną przez Ryoko - Nic się nie zmieniło.
Pogłaskała Ryo-ohki, która gdy tylko zobaczyła gościa od razu usadowiła się na jej głowie. Zachwytom kotuliczki nie było końca, jakby nie było nie widziała swojej Sasami od trzech lat.
Aeka patrzyła na siostrę z uśmiechem i czekała aż dokończy herbatę. W myślach zacierała ręce.
"Czekaj no siostrzyczko, już ja ci się odpłacę za tą niespodziankę. Zobaczymy czy *moja* zrobi na tobie większe wrażenie."
Sasami odłożyła filiżankę. Aeka wstała i podeszła do Tenchiego. Ryoko uśmiechnęła się szyderczo więdząc co się za chwilę stanie. Nawet kotuliczka zastrzygła wąsami z ciekawości.
- Ten-chan... - zaczęła niepewnie Aeka - Muszę ci o czymś powiedzieć...

Reakcja była taka jak przewidziała księżniczka.
- Naprawdę? - Krzyknęła Sasami podrywając się z fotela. - Tak się cieszę!
Żadne słowa nie mogły natomiast opisać wyrazu twarzy Tenchiego. Jak huragan przewaliły mu się przez umysł setki myśli. Powoli podszedł do Aeki, objął i przytulił do siebie.
- Tak cię kocham...
Ryoko patrzyła na to wszystko z uśmiechem, choć wewnątrz poczuła ukłucie zazdrości. Mimo wszystko było jej przykro.
- To będzie chłopiec czy dziewczynka? - dopytywała się siostra.
- Nie wiem. - Aeka uwolniła się wreszcie z uścisku. - Chcę żeby to była niespodzianka więc nie pytałam.
- Wybrałaś już imiona?
- Nie... - zaśmiała się - Nawet o tym nie zdążyłam pomyśleć. Chciałabym żeby Tenchi je wybrał.
Tenchi podrapał się po głowie.
- Eee... Chyba niezbyt się do tego nadaję.
Odpowiedział mu chóralny wybuch śmiechu.

Sasami przeciągnęła się, przeszła wokół salonu, a następnie ruszyła w stronę schodów.
- A ty gdzie idziesz? - zainteresowała się Ryoko
- Zobaczę co się zmieniło, a potem coś ugotuję. Nawet nie wiecie jak się za tym stęskniłam!
Roześmiała się i pobiegła na górę, a Ryo-ohki miaucząc pogalopowała za nią.
Dziewczyny patrzyły na wzbity przez nią tuman kurzu. Ryoko uśmiechnęła się i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Ciągle ta sama Sasami.
- Ma bardzo wiele obowiązków jako królowa. - wyjaśniła Aeka - W pałacu jest ograniczona ścisłą etykietą i myślę, że jej to nie odpowiada.
- Nic w tym dziwnego. - mruknęła demonica - Ja nie wytrzymałabym tak nawet tygodnia!
- Ale jednak zmieniła się bardzo. Dorosła, jest piękna jak mało kto. - dodał Tenchi
Aeka i Ryoko spojrzały na siebie ponuro. Mogło stać się to czego obawiały się już dwanaście lat wcześniej.

* * *

Królowa Jurai z zachwytem stwierdziła, że w domu nie zmieniło się zupełnie nic. Przebiegła przez wszystkie pokoje, przywitała się z Washuu konstruującą właśnie kolejny szalony wynalazek, po czym z niesłychanym zadowoleniem zrzuciła z siebie półoficjalne szaty, włożyła lekką sukienkę z fartuszkiem i zabarykadowała się w kuchni. Wniebowzięta Ryo-ohki nie odstępowała jej na krok.

Tenchi poszedł do świątyni opowiedzieć o wszystkim ojcu i dziadkowi. Od kiedy Nobuyuki przeszedł na emeryturę można go było znaleźć właściwie tylko w świątyni gdzie miał swoją małą pracownie i od czasu do czasu projektował coś na zamówienie. Tenchi był nieco zły z tego powodu, bo wiedział, że ojeciec robił tak aby jemu samemu zapewnić maksimum swobody. Syn nie zgadzał się na to, ale Nobuyuki był nieugięty.
"Ten dom była zaprojektowany dla jednej rodziny. Teraz ty masz już swoją rodzinę i nikt nie ma prawa się do was wtrącać" mówił. Tenchiemu wydawało się to strasznie głupie.


(*) Zwrot "Oujo-sama to oyobi!" często tłumaczy się błędnie na "Call me a princess!". Dokładne tłumaczenie brzmi raczej "Call me a mistress!" - zwrot który jest używany raczej tylko w jednej sytuacji :)))
Twórcy Tenchi Muyo wielokrotnie dawali sugestie że Aeka ma skłonności sado-maso, m.in. w utworze pod tytułem "Oujo-sama to oyobi" z płyty Tenchi Muyo OVA Best vol.1

(**) Wszystkim niedowiarkom przyrzekam święcie: jest sposób na wytrzeźwienie w około 20 minut po ostrej popijawie bez wrzeszczenia do sedesu. Tym sposobem jest prawdziwa Kawa, matka wszystkich kaw, siekiera przecinająca siekiery, kawa-morderca, kawa-zbawczyni. Autor miał przyjemność korzystać z tego sposobu i poleca go innym pechowcom mieszającym na imprezach trunki - przynajmniej nie ma się później kaca.


Powrót na poprzednią stronę