- Fanfik 3 -



Tytuł: Dark side of Washuu
Autor: Jeremy

Jeśli ktoś zdecyduje się przeczytać ten fanfik do końca, może to znaczyć, że albo jest bardzo wytrzymały , albo równie niezrównoważony jak autor. Poza tym uprzedzam że zakończenie może rozwścieczyć co bardziej ortodoksyjnych miłośników Tenchi Muyo, lub tych, którzy spodziewali się jakiejś nadzwyczajnej historii. W końcu co może być nadzwyczajnego w... Ale o tym sza!

autorskie gadanie:
Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to, co robią postacie w tym fanfiku. Siadając do niego nie wiem nawet jak się skończy i czy w ogóle się skończy. Jest więc bardzo prawdopodobne, że cała historia wymknie mi się spod kontroli, a najbardziej zdumionym czytelnikiem będę właśnie ja. ^_-
Wszelkie commentarze, groźby, kondolencje i pułapki na myszy ślijcie na adres: jeremy@topnet.pl, lub jeremy1@friko2.onet.pl
polskie znaki w standardzie ISO
All Rights Stolen...
v.1.00
3.V.1999



'Umieram' - to jedno słowo przychodziło jej na myśl gdy leżała na twardej jak nagrobna płyta podłodze. Otwarcie oczu okazało się najboleśniejszym eksperymentem, jakiego spróbowała w całym swoim długim życiu. W umyśle od dłuższego czasu przegrzewał się reaktor atomowy i lada chwila miało dojść do stopienia się rdzenia. Oszalałe neurony próbowały odnaleźć sobie drogę w skomplikowanej mieszaninie ścieżek w mógzu niczym ludzie w metropolii po gigantycznym trzęsieniu ziemi i czuły dokładnie to samo co oni - krańcową rozpacz. I to, że były zbyt małe aby mieć jakiekolwiek życiowe odruchy, nie miało tu nic do rzeczy. W odpowiednio trudnej sutuacji, nawet cząstka wodoru odczuwa rozpacz, liczy się tylko skala tragedii.

Udało jej się otworzyć oczy, ale nie przyniosło to wielkich zmian. Wirujący świat przemieszany był z jakimiś urwanymi wspomnieniami z przeszłości, marzeniami i snami tworząc jedyny w swoim rodzaju bezsensowny widok. Zupełnie jakby Stwórca zapragnął dokonać trudnego eksperymentu, umieszczając jej duszę w akceleratorze antycząstek. Zrezygnowała z walki z samą sobą - cokolwiek miało się stać, musiało poczekać. Przez sponiewierany umysł zaczęły przebijać się jakieś niewyraźne wspomnienia.

Czy wspomnienia mogą przemawiać niczym żywa istota? Twardy umysł naukowego geniusza podpowiadał że to absurd, ale niczego już nie mogła być pewna. Ostateczna bariera jej duszy została złamana i chłonny umysł przyjmował wszystko bez analizy. Na to z pewnością przyjdzie jeszcze czas, w tej chwili nic się nie liczy... Nic nie może się liczyć, gdy wszędzie jest tylko ogień. Wszechobecny ogień wypala duszę tak, jakby z jej wnętrza próbował się przebić do umysłu i z jego pomocą przejąć kontrolę nad utajonymi mocami psychicznymi, aby wyrwać się na wolność rozrywając na strzępy ciało nosiciela. Liczyło się tylko to, aby powstrzymać ten ogień przed wydostaniem się na zewnątrz. Zwinęła się do pozycji embrionu i wyprostowała gwałtownie, otwarte szeroko źrenice przesłoniły niemal kompletnie szmaragdową tęczówkę i wróciły do normalnych rozmiarów. Pierwsza bitwa została wygrana, ale następne miały wkrótce nadejść.
Szybciej niż się spodziewała.

Wróciła do pytania zadanego sobie przed chwilą pytania, co pozwoliło na chwilę zapomnieć o bólu. Więc czy wspomnienia mogą przemawiać? Te które właśnie ją nawiedzały niemal krzyczały.

"Przegrałaś!"
"Dałaś się pokonać jak student pierwszego roku"
"HAŃBA!!!"
"Gdybyś miała choć trochę honoru, nie kalałabyś tego świata swoją obecnością!"

Przegrana? Jaka przegrana?... Przecież nikt nie może pokona największego geniuszu naukowego we Wszechświecie! Ostatnie zdanie przywołało falę wspomnień. Nie wiedziała, czy są one prawdziwe. Chciała, aby były jedynie szczątkami koszmarnego snu. Ale słowa pamiętała zbyt wyraźnie, aby mógł to być sen.
"NIKT NIE POKONA NAJWIĘKSZEGO...

...GENIUSZA NAUKOWEGO WE WSZECHŚWIECIE!". Stała dumnie wyprostowana patrząc prosto w oczy swojej przeciwniczce. Dostrzegła w nich odrażającą pewność siebie.
- Nieważne w jaki sposób.
- Jesteś pewna? To może się dla ciebie źle skończyć. Taka mała dziewczynka nie powinna zabierać się za coś takiego. Jeżeli uznasz moją wyższość, być może zapomnę o wszystkim.
- Jestem Washuu! Najbardziej światły umysł we Wszechświecie!!! Przez 20000 lat nikt mnie nie pokonał i obrażasz mnie sądząc że będziesz pierwsza.
- Jak chcesz. Zaczynajmy! Wygrywa ten, któ będzie w stanie ustać na nogach - na twarzy wroga wykwitł szyderczy uśmiech. Uśmiech który wkrótce zniknie.
Spojrzała na przestrzeń między sobą a rywalką. Na wyciągnięcie ręki miała broń, która może pokonać jej wroga. Albo poniżyć ją... Ale to przecież niemożliwe... Podjęła wyzwanie. Dookoła zaległa grobowa cisza, a smukła dłoń powędrowała do przodu.

Teraz, kiedy leżała na plecach patrząc się na odległu o kilometry sufit laboratorium zastanawiała się dlaczego jeszcze żyje. Śmierć byłaby dużo prostsza i mniej bolesna. A może właśnie jej przeciwniczka chciała ją do końca upokorzyć? Przegrała. Była tego pewna, choć nie chciała do siebie dopuścić tej myśli. Tak podpowiadała jej logika, która prowadziła ją przez całe życie i która nigdy jej nie zawiodła.
Spróbowała się podnieść, ale nogi odmawiały posłuszeństwa. Właściwie dlaczego miałyby jej słuchać? Całe ciało pogodziło się z porażką i jedynie niepokorna dusza walczyła nadal. Teraz ta dusza dopingowała umysł, aby przejął kontrolę i pozwolił zapanować nad materialną powłoką. Udało jej się. Najpierw usiadła, a następnie spróbowała się poddźwignąć i stanąć na nogi. Świat po raz kolejny zawirował przed oczami, a gdy wszystko się uspokoiło, zobaczyła ponownie swoje królestwo. Wyglądało jak odbite w krzywym zwierciadle - wykrzywione i wynaturzone. Wprawdzie było takie jak dotychczas, ale ona sama spoglądała na nie inaczej. Zupełnie jakby patrzyła na nie z nieznanej perspektywy. Zresztą to było teraz mało ważne. Liczył się tylko ból. Gdy odzyskała władzę nad ciałem, ból i ogień powróciły z niesamowitą siłą, mszcząc się za poprzednią ignorancję. Każda komórka ciała błagała o wodę która mogłaby zgasić ten ogień, a gardło było wysuszone jak po tygodniowym pobycie w centrum pustyni trzeciego księżyca Jurai.

Rozejrzała się dookoła i zobaczyła ją. Stała oparta o drzwi do laboratorium patrząc się na jej cierpienie. Prawdopodobnie w myślach drwiła z pokonanej i upokorzonej. Albo i nie... Wyraz twarzy przeciwniczki wskazywał, że i ona nie wyszła z tego pojedynku bez szwanku i jest w conajmniej tak samo fatalnym stanie. Rywalka podeszła wolnym krokiem wykrzywiając usta w szyderczym uśmiechu.
- Wygrałam.
- Masz na to jakiś dowód, poza własnymi słowami? - postanowiła grać na zwłokę.
Rywalka podała jej niewielki przedmiot, który okazał się fotografią. Zobaczyła na niej siebie, leżącą na podłodze, sponiewieraną i upokorzoną, oraz rywalkę stojącą nad nią, uśmiechniętą i trzymającą palce w geście triumfu. Nic już nie mogło zmienić straszliwej prawdy i zatrzymać nieuchronnego przeznaczenia.

- A więc od dzisiaj, przez następne 3 tygodnie przejmujesz moje obowiązki w domu, łącznie z praniem i czyszczeniem toalety - Ryoko chciała wyglądać na zadowoloną, ale nieszczególnie jej to wychodziło, bo jej mina przypominała zbitego psa. - Mówiłam Ci że nie masz szans. Może i jesteś geniuszem naukowym, ale głowę masz słabszą od mojej. Idziesz, czy nie?
- Dokąd?
- Przestań udawać nieśmiertelną, dobrze wiem jak się teraz czujesz... Na pociechę, powiem ci że ja też ledwo żyję.
- Ja JESTEM nieśmiertelna!
- Błagam cię, nie wrzeszcz... - na twarzy Ryoko na dłuższą chwilę wstąpił grymas bólu - Być może i jesteś, ale na pewno nie jesteś niewrażliwa na kaca, zresztą widać to po tobie. Zamierzam poprosić Sasami, czy potrafi zrobić coś, co złagodzić ten piekielny ból głowy. Możesz iść ze mną, albo umierać przez najbliższy tydzień.
Wyszła chwiejnym krokiem, zostawiając Washuu samą. Potrzebowała paru sekund, aby przemyśleć to, co powiedziała Ryoko i przyznać jej rację. W normalnych warunkach mogłaby bez trudu uporać się z tym problemem syntezując odpowiedni lek, ale teraz nie była pewna niczego co robi. Równie dobrze mogłaby zrobić lek na impotencję, albo supersilną truciznę. Westchnęła cicho i poszła wolno w stronę drzwi. Gdy dotknęła klamki, przypomniała sobie nagle wszystkie szczegóły z ostatniego wieczora, także te o których nie chciała pamiętać.
- Jak ja teraz spojrzę w twarz Tenchiemu i Sasami???
Wyszła z laboratorium ze spuszczoną głową, bardzo ostrożnie zamykając za sobą drzwi.


Powrót na poprzednią stronę